Translate

II. Cywilizacja; Mistyka.



Mistyka – bezgraniczna wiara w głupoty.
Esej bez fotogramy – mistyka ma wiele imion i wiele twarzy ale żadnej nie udało mi się sfotografować.

Przed laty, pisząc esej „Sztuka”, analizując pierwsze dzieła sztuki znajdowałem w myśleniu Homo erectusa mistykę.  Nie spodziewałem się, że znajdę więcej artefaktów i więcej mistyki.  Świadczyło to o tym, że Homo erectus postrzegał świat tak samo opacznie jak my.  Że miał w mózgu wszelkie predyspozycje fizjologiczne i psychofizyczne porównywalne do naszych, że jego mózg miał do tego odpowiednie odżywki.
Na stronach tej książki dzieliłem się z Czytelnikami tym, co mnie zaskakiwało w naszym przodku.  Największym zaskoczeniem miało się okazać, że był człowiekiem, po którym wszystkiego można się spodziewać.
Był nieobliczalny tak jak my!

Nie oszukujmy się, jesteśmy napakowani mistyką i rozum nie ma z tego powodu nic do roboty.  Przy całym dorobku cywilizacyjnym i lotach w kosmos potrafimy w XXI wieku prowadzić wojny religijne, eksploatować narody, degradować jednostki i skazywać je na śmierć z głodu lub chorób.  A dotyczy to połowy populacji, bo do mistyki weszło słowo globalizacja.
Pytam, gdzie jest rozum, bo ja w tym rozumu nie widzę.  Widzę tylko mistykę jakkolwiek by ją zwać; ekonomia, nauka, religia, polityka i.t.p.

Nie to miałem na myśli pisząc esej „Gen samozniszczenia”.  Okazało się, że dysponując mistyką Homo erectus był zdolny do wszystkiego.  Nie miał jeszcze wystarczających środków technicznych i administracyjnych (organizacyjnych) nie był jeszcze tak zdemoralizowany (mistyką) ale miał w głowie wszystko, co potrzeba, żeby innym czynić zło dla własnych korzyści.  Miał też wokół siebie dyspozycyjne autorytety, które tę mistykę tworzyły.
Cofam wszystko, co tam napisałem.  Jedynym hamulcem przed samounicestwieniem gatunku był zwierzęcy ewolucyjny zakaz zabijania osobników tego samego gatunku ale ten zakaz człowiek złamał.

O przeżyciu Wu-Hoo ojca Wu zadecydowały względy praktyczne.  Jako osobnik chory dyżurował nocami przy ognisku.  Tym samym zwalniał z dyżurów pozostałych członków grupy.  Gdyby nie to, grupa coś by wymyśliła, żeby się go pozbyć, bo była do tego zdolna.  Jego chore życie było dla grupy i wygodne i praktyczne.
Mogli go przecież wypędzić, zabić może nawet skonsumować.  Nie było potrzeby, żeby o tym myśleć ale mogli, bo w każdej sytuacji mieli do dyspozycji mistykę.  Bo mistyka tłumaczy i usprawiedliwia każdą niegodziwość!

Mistyka buduje, mistyka rujnuje!
Na Ziemi Niczyjej Cywilizacja rozwijała się do ok. 500 tys lat p.u. i trwała dalej ale w stagnacji aż do nadchodzącego zlodowacenia.  Pisząc o stagnacji mam na myśli hamulec jakim stała się mistyka.
Z czasem bezowocne próby przezwyciężenia postępującego ochłodzenia spowodowały stosowną mistykę.  Cały świat obrócił się przeciw niemu, trzeba było szukać winnych albo wracać do ciepłych krajów. 
Nie pomogły następne wynalazki cywilizacyjne; ciepłe odzienie ani wiaty chroniące ogień i grupę.  Wciąż napływały grupy z zachodu i północy, których nie sposób było wykarmić resztkami zwierzyny i kukurydzy.
Musiało dojść do Eksodusu, wędrówki na południe i wschód, tam gdzie będzie im lepiej.

Gdzieś w uczonych notatkach znalazłem informację, że Homo erectus wędrując przez Północną Europę zawędrował aż na przedpole lądolodu.  Bzdura, to lądolód dotarł do miejsc zasiedlanych wcześniej przez przodka ale jego już tam nie było.  Nie miał takiej potrzeby, żeby zmieniać coś na gorsze.  Żeby narażać się na śmierć z zimna i głodu.  Tam nie czekały na niego kamery YuTube.

Ogień i oczyszczająca moc ognia - gotowanie mięs i wytapianie tłuszczów oraz pieczenie ciast, to były działania mistyczne.    Procedura i wykonywane czynności były nie tylko technologią, były mistyką.  To były codzienne czynności przepełnione mistycyzmem, były wykonywane w skupieniu i z nabożnością.  Nieuwaga i beztroska były pokarana stratami a na to nie mogli sobie pozwolić.  I było to zagrożenie nie tyle materialne, co mistyczne.
Przetrwało do dziś nie tylko ze względów ekonomicznych.  Do dziś marnowanie chleba jest zaklinane słowami – „oby ci go nigdy nie zabrakło”.  W domyśle tkwi mistyczny strach przed głodem ale w czasach naszego przodka ten strach był mistyczny, możliwy i dotkliwy.

W eseju „Sztuka” zwróciłem uwagę Czytelników, na warunki, które prowadzą do powstania dzieł sztuki i nie tylko.  Obśmiewałem urojoną wartość dodaną, moc którą nasz przodek obdarzał zarówno krzemienie jak i wykonane z nich dzieła sztuki.
Ta urojona a zmyślona moc jest dziś przedmiotem umowy społecznej.
Kawałek papieru o wartości handlowej kilku centów, jako banknot zadrukowany w Stanach, z umowną liczbą 1000$, ma olbrzymią moc a trzymany w dłoni zwala z nóg.  Ta mistyka jest dla mnie nic nie warta, i dlatego nie mam ani jednego takiego banknotu.
Wiem to także, bo odwiedzam skup złomu.  Tam aktualne środki płatnicze o nominałach 1 i 2 grosze PL skupowane są jako złom mosiężny na wagę w cenie większej od sumy wartości nominalnych.  Nawet produkcja tych monet jest droższa od podanych na nich nominałów.  Tych nominałów mam aż nadto i też sprzedam, i też za pieniądze.

To najprostsze przykłady, że mistyka to absurd, w który wszyscy wierzą i przestrzegają.  Nawet wojna nie jest w stanie tego zmienić, zmienia się tylko mistykę – to urojona moc i skuteczność broni, opieka boska, słuszność sprawy, bzdurny lokalny patriotyzm i t.z.w. poświęcenie.  Podczas wojny interesy zabijają miliony a mistyka skutecznie je motywuje, tłumaczy i zwalnia z odpowiedzialności.
Dziś zajmują się nią uczeni, politycy, ekonomiści, kościoły i końca nie widać.
W zasięgu ręki jest mistyka do wyboru, do koloru, wystarczy tylko wybrać dla swoich potrzeb, bo autorytetów i teorii mnóstwo.  Dziś mistykę wykorzystują do swoich celów ci, którzy mają na to ludzi i środki.
A reszta? …reszta się nie liczy.  Reszta to siła robocza lub mięso armatnie i nie ma prawa do żadnej mistyki.

Zanim zasiadłem do pisania tej książki miałem w głowie Homo erectusa jako pierwszą na Ziemi istotę myślącą racjonalnie i praktycznie.  Bez jakichkolwiek poglądów, bo tak traktowali go uczeni koledzy.
Planowałem tytuł; „Homo erectus – pierwsze postrzeganie świata”.
W zakończeniu planowałem rozdział „Mistyka” mając nadzieję, że wynajdę jakieś poglądy, na przekór uczonym.
Dziś, będąc u finału, jestem zdruzgotany mistyką wyzierającą z każdego działania naszego przodka, z każdego artefaktu.  Porzuciłem myśl o tytule i rozdziale.  Pozostałem z pytaniem – na ile mistyka pomagała naszym przodkom w życiu a na ile była hamulcem rozwijającej się cywilizacji?
Po mojemu mistyka była skutecznym hamulcem cywilizacyjnym, bo przecież jest skuteczna do dziś.  I będzie lepiej, jeśli zajmą się nią antropologowie.

Ale nie mogę się powstrzymać przed zapytaniem kolegów uczonych a w odniesieniu do swojej książki.
Od kiedy nauka jest kwestią wiary lub uznania (widzimisie)?  Przecież to kwestia dowodów, które przedkładam im przed oczami, prezentuję je na każdej stronie.  Ilu dowodów im potrzeba – 10, 100, 1000 a może jeszcze więcej?
Dowody wcale nie są im potrzebne, bo Mistyka ich otumania!
Ta mistyka to słowa zapisane w księgach ale zapisane przed stu i więcej laty, to widzimisie autorytetów.

Wiem, że pomieszałem wiele pojęć.  Jeśli komuś stała się krzywda a nie daj …, rozpękła się głowa, polecam taśmę klejącą. 
Z przekory napiszę na końcu – lepiej tego nie czytać, bo ten tekst wcale mnie nie cieszy.  To efekt „mistyki świąt”, bo jak mawiał Gryzwold;
- Są święta, wszyscy muszą cierpieć.

Z nadchodzącymi Świętami, już trzecimi z Wami a dziesiątymi z Homo erectusem, życzę wszystkim zdrowych i słodkich świąt.
Zdrowych, bo pojadanych mięsem z antylopy gotowanym w glinianej formie, pyyycha!
Słodkich, bo pogryzanych plackami kukurydzianymi maczanymi w soku z granatu, palce lizać!
Tak to drzewiej bywało i Wam tego życzę, nie może być inaczej.
A kto nie wierzy, niechaj zajrzy do przepisów podanych w archiwum strony.  Tam to cykle esejów; „Jak Homo erectus garnki lepił?” i „Wypieki” – życzę smacznego.
Jednak ostrzegam; tego nie ma, bo nie ma tego w uczonych księgach, to może zaszkodzić!

Roman Wysocki
24.12.2014 Bystrzyca Górna k.Wlenia
Prawa autorskie zastrzeżone.