Mistyka – bezgraniczna wiara
w głupoty.
Esej bez fotogramy – mistyka
ma wiele imion i wiele twarzy ale żadnej nie udało mi się sfotografować.
Przed laty, pisząc esej
„Sztuka”, analizując pierwsze dzieła sztuki znajdowałem w myśleniu Homo
erectusa mistykę. Nie spodziewałem
się, że znajdę więcej artefaktów i więcej mistyki. Świadczyło to o tym, że Homo erectus
postrzegał świat tak samo opacznie jak my.
Że miał w mózgu wszelkie predyspozycje fizjologiczne i psychofizyczne
porównywalne do naszych, że jego mózg miał do tego odpowiednie odżywki.
Na stronach tej książki
dzieliłem się z Czytelnikami tym, co mnie zaskakiwało w naszym przodku. Największym zaskoczeniem miało się okazać, że
był człowiekiem, po którym wszystkiego można się spodziewać.
Był nieobliczalny tak jak
my!
Nie oszukujmy się, jesteśmy
napakowani mistyką i rozum nie ma z tego powodu nic do roboty. Przy całym dorobku cywilizacyjnym i lotach w
kosmos potrafimy w XXI wieku prowadzić wojny religijne, eksploatować narody, degradować
jednostki i skazywać je na śmierć z głodu lub chorób. A dotyczy to połowy populacji, bo do mistyki
weszło słowo globalizacja.
Pytam, gdzie jest rozum, bo
ja w tym rozumu nie widzę. Widzę tylko
mistykę jakkolwiek by ją zwać; ekonomia, nauka, religia, polityka i.t.p.
Nie to miałem na myśli pisząc
esej „Gen samozniszczenia”. Okazało się,
że dysponując mistyką Homo erectus był zdolny do wszystkiego. Nie miał jeszcze wystarczających środków
technicznych i administracyjnych (organizacyjnych) nie był jeszcze tak
zdemoralizowany (mistyką) ale miał w głowie wszystko, co potrzeba, żeby innym
czynić zło dla własnych korzyści. Miał
też wokół siebie dyspozycyjne autorytety, które tę mistykę tworzyły.
Cofam wszystko, co tam
napisałem. Jedynym hamulcem przed
samounicestwieniem gatunku był zwierzęcy ewolucyjny zakaz zabijania osobników
tego samego gatunku ale ten zakaz człowiek złamał.
O przeżyciu Wu-Hoo ojca Wu
zadecydowały względy praktyczne. Jako
osobnik chory dyżurował nocami przy ognisku.
Tym samym zwalniał z dyżurów pozostałych członków grupy. Gdyby nie to, grupa coś by wymyśliła, żeby
się go pozbyć, bo była do tego zdolna.
Jego chore życie było dla grupy i wygodne i praktyczne.
Mogli go przecież wypędzić,
zabić może nawet skonsumować. Nie było
potrzeby, żeby o tym myśleć ale mogli, bo w każdej sytuacji mieli do dyspozycji
mistykę. Bo mistyka tłumaczy i
usprawiedliwia każdą niegodziwość!
Mistyka buduje, mistyka
rujnuje!
Na Ziemi Niczyjej Cywilizacja
rozwijała się do ok. 500 tys lat p.u. i trwała dalej ale w stagnacji aż do nadchodzącego
zlodowacenia. Pisząc o stagnacji mam na
myśli hamulec jakim stała się mistyka.
Z czasem bezowocne próby
przezwyciężenia postępującego ochłodzenia spowodowały stosowną mistykę. Cały świat obrócił się przeciw niemu, trzeba
było szukać winnych albo wracać do ciepłych krajów.
Nie pomogły następne
wynalazki cywilizacyjne; ciepłe odzienie ani wiaty chroniące ogień i grupę. Wciąż napływały grupy z zachodu i północy,
których nie sposób było wykarmić resztkami zwierzyny i kukurydzy.
Musiało dojść do Eksodusu,
wędrówki na południe i wschód, tam gdzie będzie im lepiej.
Gdzieś w uczonych notatkach
znalazłem informację, że Homo erectus wędrując przez Północną Europę
zawędrował aż na przedpole lądolodu.
Bzdura, to lądolód dotarł do miejsc zasiedlanych wcześniej przez przodka
ale jego już tam nie było. Nie miał
takiej potrzeby, żeby zmieniać coś na gorsze.
Żeby narażać się na śmierć z zimna i głodu. Tam nie czekały na niego kamery YuTube.
Ogień i oczyszczająca moc
ognia - gotowanie mięs i wytapianie tłuszczów oraz pieczenie ciast, to były
działania mistyczne. Procedura i wykonywane czynności były nie
tylko technologią, były mistyką. To były
codzienne czynności przepełnione mistycyzmem, były wykonywane w skupieniu i z
nabożnością. Nieuwaga i beztroska były
pokarana stratami a na to nie mogli sobie pozwolić. I było to zagrożenie nie tyle materialne, co
mistyczne.
Przetrwało do dziś nie tylko
ze względów ekonomicznych. Do dziś marnowanie
chleba jest zaklinane słowami – „oby ci go nigdy nie zabrakło”. W domyśle tkwi mistyczny strach przed głodem
ale w czasach naszego przodka ten strach był mistyczny, możliwy i dotkliwy.
W eseju „Sztuka” zwróciłem
uwagę Czytelników, na warunki, które prowadzą do powstania dzieł sztuki i nie
tylko. Obśmiewałem urojoną wartość
dodaną, moc którą nasz przodek obdarzał zarówno krzemienie jak i wykonane z
nich dzieła sztuki.
Ta urojona a zmyślona moc
jest dziś przedmiotem umowy społecznej.
Kawałek papieru o wartości
handlowej kilku centów, jako banknot zadrukowany w Stanach, z umowną liczbą
1000$, ma olbrzymią moc a trzymany w dłoni zwala z nóg. Ta mistyka jest dla mnie nic nie warta, i
dlatego nie mam ani jednego takiego banknotu.
Wiem to także, bo odwiedzam
skup złomu. Tam aktualne środki płatnicze
o nominałach 1 i 2 grosze PL skupowane są jako złom mosiężny na wagę w cenie
większej od sumy wartości nominalnych.
Nawet produkcja tych monet jest droższa od podanych na nich nominałów. Tych nominałów mam aż nadto i też sprzedam, i
też za pieniądze.
To najprostsze przykłady, że
mistyka to absurd, w który wszyscy wierzą i przestrzegają. Nawet wojna nie jest w stanie tego zmienić,
zmienia się tylko mistykę – to urojona moc i skuteczność broni, opieka boska,
słuszność sprawy, bzdurny lokalny patriotyzm i t.z.w. poświęcenie. Podczas wojny interesy zabijają miliony a
mistyka skutecznie je motywuje, tłumaczy i zwalnia z odpowiedzialności.
Dziś zajmują się nią uczeni,
politycy, ekonomiści, kościoły i końca nie widać.
W zasięgu ręki jest mistyka
do wyboru, do koloru, wystarczy tylko wybrać dla swoich potrzeb, bo autorytetów
i teorii mnóstwo. Dziś mistykę wykorzystują
do swoich celów ci, którzy mają na to ludzi i środki.
A reszta? …reszta się nie
liczy. Reszta to siła robocza lub mięso
armatnie i nie ma prawa do żadnej mistyki.
Zanim zasiadłem do pisania
tej książki miałem w głowie Homo erectusa jako pierwszą na Ziemi istotę
myślącą racjonalnie i praktycznie. Bez
jakichkolwiek poglądów, bo tak traktowali go uczeni koledzy.
Planowałem tytuł; „Homo
erectus – pierwsze postrzeganie świata”.
W zakończeniu planowałem
rozdział „Mistyka” mając nadzieję, że wynajdę jakieś poglądy, na przekór
uczonym.
Dziś, będąc u finału, jestem
zdruzgotany mistyką wyzierającą z każdego działania naszego przodka, z każdego
artefaktu. Porzuciłem myśl o tytule i
rozdziale. Pozostałem z pytaniem – na
ile mistyka pomagała naszym przodkom w życiu a na ile była hamulcem
rozwijającej się cywilizacji?
Po mojemu mistyka była skutecznym
hamulcem cywilizacyjnym, bo przecież jest skuteczna do dziś. I będzie lepiej, jeśli zajmą się nią
antropologowie.
Ale nie mogę się powstrzymać
przed zapytaniem kolegów uczonych a w odniesieniu do swojej książki.
Od kiedy nauka jest kwestią
wiary lub uznania (widzimisie)? Przecież
to kwestia dowodów, które przedkładam im przed oczami, prezentuję je na każdej
stronie. Ilu dowodów im potrzeba – 10,
100, 1000 a może jeszcze więcej?
Dowody wcale nie są im potrzebne,
bo Mistyka ich otumania!
Ta mistyka to słowa zapisane
w księgach ale zapisane przed stu i więcej laty, to widzimisie autorytetów.
Wiem, że pomieszałem wiele
pojęć. Jeśli komuś stała się krzywda a
nie daj …, rozpękła się głowa, polecam taśmę klejącą.
Z przekory napiszę na końcu –
lepiej tego nie czytać, bo ten tekst wcale mnie nie cieszy. To efekt „mistyki świąt”, bo jak mawiał
Gryzwold;
- Są święta, wszyscy muszą
cierpieć.
Z nadchodzącymi Świętami, już
trzecimi z Wami a dziesiątymi z Homo erectusem, życzę wszystkim zdrowych
i słodkich świąt.
Zdrowych, bo pojadanych
mięsem z antylopy gotowanym w glinianej formie, pyyycha!
Słodkich, bo pogryzanych
plackami kukurydzianymi maczanymi w soku z granatu, palce lizać!
Tak to drzewiej bywało i Wam
tego życzę, nie może być inaczej.
A kto nie wierzy, niechaj
zajrzy do przepisów podanych w archiwum strony.
Tam to cykle esejów; „Jak Homo erectus garnki lepił?” i „Wypieki”
– życzę smacznego.
Jednak ostrzegam; tego nie
ma, bo nie ma tego w uczonych księgach, to może zaszkodzić!
Roman Wysocki
24.12.2014 Bystrzyca Górna
k.Wlenia
Prawa autorskie zastrzeżone.