Translate

PROGRAM OGIEŃ - Kult Wody - 2.

„Mokre” Skały.
Oczywiste jest, że dochodziłem; skąd na górze wzięła się woda?
Wspinałem się wzdłuż kanału ok.30 m. w górę do źródła. Woda wypływała z dziury z ziemi pod drzewem jakieś 20 m. od przewyższenia (szczytu wzgórza w tym miejscu).
Dla mnie jest to informacja, że pod ziemią jest skała wodonośna – miękka porowata skała (piaskowiec), która na zasadzie zjawiska włoskowatości wznosi – pompuje słup wody do góry. Znajdując na drodze przepływu jakąś wolną przestrzeń n.p. szczelinę w skale, uwalnia się na zewnątrz w postaci źródła.
fot. 1. Pierwsza skała w pobliżu źródła wody dla kanału wodnego. Ta ze śladami wody i śladami pobierania wody. Następna w prawo ze śladami wody, bez śladów pobierania ale przykryta płytą (informacja?), zakaz pobierania?

Przy źródle, na prawo zauważyłem na szczycie, na krawędzi przewyższenia wystające z ziemi skały a właściwie czubki skał znajdujących się pod ziemią, zasypanych ziemią przez lądolód. To krawędź uskoku tektonicznego, dużej płyty wyniesionej (wywyższonej z morza).

fot. 2, 3. Drobna faktura na powierzchni skały, to ślady spływającej wody zabierającej cząsteczki skały. Duże podłużne i okrągłe wgniecenia, to ślady pobierania kantem dłoni lub garścią, przez dotykanie przez milion lat kilka razy dziennie.

Po drugiej stronie wzgórz, na ich wysokości, zobaczyłem prawie płaskie pola uprawne, w końcu na wschodzie opadające w dół, w stronę wsi Sobota. To owa płyta, która dalej na północ znowu się urywa. Bo tamtędy, w obniżeniu przechodziło czoło (rdzeń) lądolodu.
To znaczy, że przechodził tędy lądolód, zrównał skały na swojej drodze, bok jęzora lądolodu doszedł do krawędzi uskoku i przesypał przez krawędź uskoku nadmiar ziemi i zagarnięte fragmenty skał, duże głazy. W najniższej wysokości krawędzi wzgórz (uskoku), jęzory lądolodu przedarły się do doliny tworząc na stokach wąwozy prostopadłe do szosy. To widać w czasie podróży, widoczne są wyjścia tych wąwozów w stronę rzeki. Te pola uprawne wskazują dokładnie kierunek przemieszczania się lądolodu, z zachodu na wschód. Bo kierunek przechodzenia lądolodu wyznaczają obniżenia terenu. Lądolód nie lubi się wspinać do góry a jeśli już, to ma na to swoje sposoby znane mi ale nieznane nauce ani glacjologom.
Skoro już wciągnąłem Waszą Wyobraźnię w geologię to muszę wyjaśnić Wam pochodzenie tych skał i ich skład, bo to będzie bardzo ważne.

fot. 4, 5. Następna skała ze śladami wody, bez śladów pobierania ale też przykryta dużą płytą kamienną, znowu tabu? Z prawej u góry dostawiony głaz z innego grubego piaskowca, kolejna zagadka (?).
Otóż 40 a może 37 mln. lat temu, tego nikt nie wie do dokładnie, skorupa ziemska podlegała ogromnym wstrząsom, ruchom tektonicznym. W niektórych miejscach skorupa popękała i to wielokrotnie. Nasz region znajdował się pod ówczesnym morzem. Pęknięte płyty owego morza wzniosły się kilkaset metrów w górę nad poziom morza, dno wydobyło się na powierzchnię. W takich bólach rodziła się cała Europa, dotychczas było to zaledwie kilka wysp i wysepek.
Z pęknięć głębokich na kilometry do góry zmierzała magma a od góry w pęknięcia wdzierała się woda, wpadało tam morze.
Co to było za widowisko - mówię Wam - dobrze, że nas przy tym nie było.
Skutki tego procesu trwają nadal, bo naprężenia między fragmentami porwanej w tym miejscu skorupy ziemskiej, dziś płyty, powodują trzęsienia ziemi odczuwalne także u nas. Dodam, że Alpy wznoszą się nadal, na skutek parcia na siebie dwóch płyt tektonicznych, są na ich styku.
Dno morza, to jak wiecie zawiesina wody, mieszanina piachu i cząstek organicznych z rozpadu organizmów, inaczej muł denny. Pod nim, na dziesiątki lub setki metrów stare skamieniałe przez setki tysięcy lat warstwy tego mułu, tzw. warstwy osadowe skał. Wspomnę tylko, że w delcie Gangesu zgromadzone są warstwy mułu o grubości dochodzącej do 3 km.

Takim spotykanym przykładem jest bagno. Wody na wierzchu kilka centymetrów i widać dno. A to nie dno, bo wetknięty patyk zanurza się bez końca a do dna jest jeszcze daleko.
Taki muł został wyniesiony wraz z płytami na powierzchnię. Warstwy mułu na powierzchni płyt w ciągu następnych setek tysięcy lat wysychały, scalały się na kamień a miejscami było spłukiwane przez wody opadowe.

Nieprzypadkowo te wytwory skalne nazywa się piaskowcem iłowym, iłowcem lub mułowcem. Ten piaskowiec nie kamieniał w warstwach pod dnem morza pod dużym ciśnieniem na twardy kamień. On wysychał wydobyty z morza, jest miękki i porowaty, on pije wodę.
Takie zaschnięte i skamieniałe oraz spłukiwane skały możecie podziwiać w całej okazałości we Lwówku Śląskim, to Panieńskie Skały. Około 300 tys. lat temu, w niedawnych czasach, w Dolinę Bobru i w stronę Mojesza wdzierały się jęzory lądolodu, wyrównały powierzchnię tych miękkich skał do ekspozycji, do oglądania, żeby było ładnie.(polecam Adrspahen, Wielki Kanion i pustynie Arizony)

Z taką skałą mamy do czynienia, kiedy sypką glinę zmoczymy wodą, uformujemy bryłę i odstawimy do wyschnięcia, kłania się nam lepienie z surowej gliny. Po wysuszeniu jest miękkim kamieniem a po wypaleniu kamieniem twardym. Wysuszona a nie wypalona glina podatna jest na zmoczenie, pije wodę a zmoczona jest pigmentem, jak wiele farb artystycznych, które pochodzą od różnych skał z różnych regionów Świata, stąd różne kolory.

Skały wystające ze zbocza okazały się być miękkim piaskowcem, łatwym do łupania. Na powierzchniach skał w ich dolnych partiach zauważyłem wgłębienia a nawet dziwne wgłębne wzory. Tak jakby ktoś dotykał ich palcami albo dociskał dłoń. Tych skał spotkałem w drodze na wschód kilkanaście na przestrzeni ok. 1 km. Te wzory powtarzały się prawie na wszystkich i na wszystkich były rozmieszczone na dole skały. Zastanawiałem się nawet, dlaczego pobierał wodę tak nisko, przy samej ziemi. Dlatego, że ziemia pod skałami jest przerzucona górą przez lądolód. Poziom ziemi u podnóża tych skał pierwotnie i na całym stoku, i każdej z osobna był o metr niżej.
Na niektórych skałach znajdowałem szczeliny a w nich otwory średnicy palca, pod niektórymi otwory wielkości pięści i w głąb skały. A w pojedynczych, na styku warstw lub bloków nawet duże otwory, że człowiek lub zwierzą mogło się wcisnąć.
Przyczyna mogła być tylko jedna. To woda, którą napompowane były skały uchodziła szparami i otworami, spływała po ścianach albo wydostawała się strumieniami z pod skał, z dużych otworów.
Do tych ścian podchodził nasz przodek Homo erectus spragniony wody. Na drodze strugi wody, do ściany skały przystawiał palce, kant dłoni a nawet obydwie dłonie, zbierał wodę, żeby się napić lub przystawiał do napełnienia tykwę. I robił to systematycznie, kilka razy dziennie przez milion lat ścierając przy tym miękki piaskowiec ilasty. Pozostały po nim ślady pobierania wody i ślady po wodzie, która tu była w wielkich ilościach.
Z dużych otworów wielkości pięści i większych na samym dole skał woda uwalniała się w dużych ilościach, wypływała strumieniami.

Także, pod tymi skałami, zamieszkiwał nasz przodek. Cały teren rozkopany jest przez poszukiwaczy skarbów. W rozkopanej ziemi pełno jest porcji mięsa surowego, dojrzewającego, gotowanego, znalazłem nawet spalone.
Są też wypieki ciast i ciasta gotowane, co może oznaczać, że osiedlił się tutaj przed 1,5 mln. lat i wcale nie przesiedlał się na dół po wynalezieniu ognia. Zamieszkiwał te miejsca aż po Zlodowacenie. Wszak rzeka i rozlewiska, to doskonałe tereny łowieckie a w górach dookoła była dżungla do polowań i stawiania pułapek. Z obrzeży rozlewisk lub sawann pozyskiwał kukurydzę, trzcinę cukrową i inne składniki roślinne do przetworzenia, do wypieków i ciast gotowanych.
W klimacie podzwrotnikowym, przy porze deszczowej skały były zaopatrywane w wodę, którą oddawały w porze suchej.
To miejsce naturalnego (dla nas) zjawiska fizycznego było w tamtym czasie znane w całym regionie w promieniu wielu dni marszu. A mieszkańcy byli jego strażnikami, pilnowali, żeby kamieni nikt im nie ukradł.
Ponadto mieli przyjemność kontaktów z pobratymcami, bo ci przybywali z dalekich stron, aby to cudo zobaczyć, aby zaczerpnąć cudownej wody ze skały; na zdrowie, na chorobę, na pomyślny poród i ze zwykłej ciekawości.
Rozwijała się wymiana poglądów i wynalazków, rozwijał  się ruch turystyczny i pielgrzymkowy.
Do miejsca Kultu Życiodajnej Wody.
To wystarczający powód, dla którego Homo erektus nie opuszczał tego miejsca.

Czy zatem człowiek współczesny nie może rozwinąć tu pieszego ruchu turystycznego? Pretekst prehistoryczny do tego jest, siedliska naszego przodka a ślady dłoni na kamieniach, BEZCENNE ! Ale co to, to nie.

Woda pozostawała w skałach jeszcze po Zlodowaceniach i po stopnieniu lodowców, przez cały Neolit.
Stąd kanał wodny, zaopatrzenie dla osady, bo nie chciało im się wspinać. A woda w rzece, choć czysta, to wątpliwa, bo przepływała przez rozlewiska.
Już przed Zlodowaceniem zmieniał się klimat na cztery pory roku, zmieniło się naturalne zaopatrzenie w wodę.
We Wczesnym Średniowieczu już jej nie było. Kanał wypełniała tylko woda opadowa z ulewnych deszczów. Skały na szczycie zamarły na wieki.
Życie powróciło współcześnie, dewastatorzy nie znaleźli skarbów ani wody, o czym świadczą plastikowe butelki.
Są też dowody na obecność człowieka współczesnego w epoce Neolitu w tym miejscu, kiedy była tu jeszcze woda.
 
 

fot. 6, 7, 8. W skale wykuta futryna a wejście zastawione kamieniem o drobniejszej fakturze. Widoczne na dole otwory pomiędzy blokami, którymi uchodziły strumienie wody. Na kamieniu we wnęce widoczne ślady wody i dotykania palcami. Usypisko ziemi zasłania z prawej dojście do wnęki. Ziemia pochodzi z moreny bocznej lądolodu, przesypała się przez krawędź zbocza. Czyżby wnęka została wykonana przed Zlodowaceniem przez ..., ja tego nie powiedziałem!
1. Przykład pierwszy; logiczny i technologiczny, jak na tamte czasy.
Wnęka w ścianie skały, od góry łukowato wyrobione wejście. Światło tego wejścia, otwór zastawiony dorobionym kamieniem „wodnym” – innym, bo jaśniejszym od skały, na kamieniu ślady pobierania. Na dole skały ślady pobierania a na styku skał otwory, którymi wydostawała się woda. Wejście i kamień w wejściu możliwe do wykonania przez łupanie piaskowca twardym kamieniem n.p. odłamkiem granitu trzymanym w dłoni, bo siekierki kamiennej do tego szkoda. Po łupaniu szlifowanie łuku i kamienia w wejściu, bez problemu, bo mokry piaskowiec schodził jak masło.
Tylko po co? Przypuszczam, że to miejsce Kultu Życiodajnej Wody w Neolicie a może dużo wcześniej.
fot. 9. Bryła sferyczna w skale - kula. Starych śladów wody i pobierania brak ale znowu bryła przykryta pokrywą, znowu jakiś zakaz(?). 
2. Przykład drugi; nielogiczny i nie technologiczny.
Obecnie skała sferyczna z widoczną powierzchnią kulistą – jedyna taka w okolicy. We wszystkich innych widoczne są warstwy osadowe lub bloki skalne.
Ta wygląda jak pół kuli posadowione na ziemi, bez zakończenia, wierzchołka. Może pod ziemią jest jej ciąg dalszy? Ja zwykłem upraszczać sprawy i dlatego przypuszczam, że na miejscu stał głaz odpowiednio duży, żeby odłupując naddatki i szlifując krągłości uzyskać jego kulistość. Moje problemy z upraszczaniem teorii zaczynają się na poziomie „grzybka” czyli zwieńczenia tej kuli, zamykającego jej bryłę. Bo albo jest fragmentem, który odłamał się od bloku, albo został dorobiony oddzielnie i tu był nakładany. W czasie nakładania pękł a ubytek dostał się między kulę a kapelusz. Albo kapelusz pękł na obwodzie podczas podnoszenia i robót zaniechano, został przyciśnięty kapeluszem. Zarówno wykonanie półkuli jak i „grzybka”, nie stanowiły problemu z wykonaniem w Neolicie. Ale podnoszenie lub nakładanie kapelusza to już inna bajka.
Zaznaczam, i widać to na zdjęciu, że jest jedną ze skał bez śladów pobierania wody, zastanawiam się, czy to konsekwencja obróbki, czy tabu, zakaz pobierania. Bo kamień jeszcze dziś podatny jest na wodę, obrośnięty mchami i porostami najbardziej ze wszystkich skał poznanych na drodze, są nawet śladowe ilości wody(!).

Przypuszczenie, jakoby Homo erectus wykonał całą półkulę a „grzybek” odskoczył pod naporem ziemi i głazów wpychanych przez lądolód od strony dzisiejszego pola uprawnego, odrzucam. Groziłoby mi to pisaniem moich książek o Homo erectusie od nowa.
 


foto. 10, 11, 12, 13, 14. Bloki skalne ułożone jeden na drugim i trzeci. Duże otwory przy ziemi i pomiędzy warstwami skały. Tędy uchodziła woda w wielkich ilościach, ślady wody.
Widoczne przesunięcie bloków skalnych, na fotografii od dołu widoczne ślady wody i powstawania kurtyny wodnej. Poniżej kurtyny ślady dostawiania złożonych dłoni dla łapania wody. Na tej fotografii widoczne jest też pęknięcie, szczelina w skale. Woda znajdując drogę w skale uchodziła ze szczeliny otworami średnicy palca.
3. Podobnie ma się rzecz w przykładzie trzecim, logicznym ale nie technologicznym, gdzie trzy wielkie płaskie bloki, podobnej wielkości, ułożone są dość nieporadnie (przesunięcie!) jeden na drugim. Tak, jakby na źródle wody ktoś postawił te bloki, żeby z nich wyciekała woda ale ona poszła dziurami z boku. Może miał to być monument albo ołtarz i miejsce kultu?
I było, bo z wystającego fragmentu bloku (przesunięcie!), ściekała firana wody, kurtyna wodna. Inaczej niż na pozostałych skałach, gdzie woda spływała strugami po ścianach. Przypuszczenie, że lądolód ustawił te trzy bloki jeden na drugim odrzucam; jeden lub dwa, tak ale trzy, to już nieprawdopodobne.
Nieporadne przesunięcie, czy zamierzony efekt?
Kanał wodny c.d.
Co do kanału wodnego, mam kilka przypuszczeń;
- Podejrzewam, że w kilku przypadkach, w Neolicie doszło do zawłaszczenia tych wyjątkowych skał przez kapłanów. Bo kto ma wodę, ten ma władzę. Pozostała społeczność zbuntowała się i wspólnie wykopała kanał wodny, żeby mieć swoją wodę, bez żadnej łaski lub opłaty. Byłby to pierwszy historyczny przypadek buntu ludu przeciw kapłanom i druidom. Buntu przeciw władzy!
- Znając megalomanię naszych przodków z Neolitu i umiłowanie do megalitycznych pochówków, nie wykluczam możliwości tych pochówków druidów na skałach. Stąd dwie skały bez śladów pobierania wody ale przykryte od góry płytami kamiennymi. Woda została zanieczyszczona i mieszkańcy nie mieli innego wyjścia, musieli korzystać z sąsiednich skał albo wykopać oddzielny kanał.
Tak, czy tak, kapłanom się to nie spodobało. Zniszczyli kanał na górze, wystarczyło poprzewracać płyty kamienne na brzegach wykopu i na górze im się to udało. Tym sposobem zanieczyścili wodę ziemią.
Na dole zamieszkiwali mieszkańcy osady, obronili zakończenie kanału przed zniszczeniem. Wybili przy tym druidów i zostało to, co zostało.
- Jeszcze w Neolicie, kiedy wody zaczynało brakować a modły kapłanów przestały działać, przenieśli miejsce obrzędów nad rzekę. Kto ma władzę, nie może być bezrobotny, władzy nie oddaje się tak jak cukierka.
Bo druidzi pod każdą szerokością geograficzną wykorzystują niewiedzę, wmawiają swoje bajki. Czego nie można wyjaśnić racjonalnie, wyjaśnią nieracjonalnie albo irracjonalnie – nazywają to dogmatem wiary. Druidzi wymyślili sobie obrządek nad rzeką, bo musieli być do czegoś potrzebni. A tu o wodę nie musieli się martwić.
Stąd wytyczona słupkami trasa przejścia przez rozlewiska podczas wylewu rzeki i ołtarz lub podest do  odprawiania obrzędów na wzniesieniu, na cyplu rzecznym.
- Aż do czasów chrystianizacji wylot kanału był miejscem poboru czystej wody, wtedy już cienkiej strużki, był obiektem Kultu Wody. A ołtarz na wzniesieniu nad rzeką miejscem stosownych obrządków. Znali je i czcili miejscowi poganie, pielgrzymi i podróżni. To musiało być zniszczone i kanał na górze został zawalony głazami a kamienie z ołtarza zrzucone do rzeki.
Co do kanału, to głupiego to robota, bo ostatnia strużka wody i tak znalazła sobie drogę.

Mam satysfakcję, bo jako odkrywca dociekam i stawiam pierwsze wnioski. Od tej chwili moje interpretacje są obowiązujące, bo na zdanie uczonych nie ma co liczyć.

Podkreślam, że „Program Ogień”, to program mający na celu rozwój turystyki w regionie – wskazuje miejsca widokowe i obiekty „Tereny łowieckie i siedliska Homo erectusa”, jak się okazuje, także człowieka współczesnego z okresu Neolitu i naszych dziejów słowiańskich. Robię to (od lat) dla wiadomości Czytelników i władz, do zagospodarowania, i od lat bezskutecznie.

A na dobranoc opowiem Wam bajkę i niechaj się przyśni.
Przyszły olbrzymy i poprzestawiały.... a może kosmici zdeponowali w kuli materiały rozszczepialne? To bardzo prawdopodobne ale wcale nie wykluczone jest...
Dobranoc.
foto autor.                                  s. hab. Roman Wysocki
11.04.2016 Bystrzyca k.Wlenia
Prawa autorskie zastrzeżone.