Translate

Wada.

Wada fabryczna.
Nowy rok to jedyna w roku okazja, aby sięgnąć pamięcią wstecz, aby podsumować, co się przez ostatni rok i ostatnie lata zrobiło.  Ja akurat pisałem „niby” o kamieniach.  A że pamięć zawodzi zajrzałem do statystyki stron i nie uwierzyłem.  Tę i pokrewne strony (blogi) prowadzę już od roku 2011, przedtem powadziłem przez pół roku stronę na Wix-się a jeszcze wcześniej publikowałem się przez cały rok na portalu regionalnym.
No i wyszło pięć lat z okładem.  Napisałem „niby”, bo tak cofając się do treści, którymi karmię Waszą wyobraźnię, to są one poświęcone głównie jedzeniu.  Analizuję wraz z Wami składy chemiczne, przemiany geologiczne zachodzące w kamieniach, aby wreszcie odczytać Wam zapis, który pozostawił po sobie nasz przodek.  I właśnie jedzenie stanowi 90% treści moich o Homo erectusie książek.  Pozostałość to narzędzia, i przedmioty codziennego użytku, dzieła sztuki i inne zjawiska, bo geologiczne. 
I nie o to tu chodzi, że głodnemu (autorowi) tylko chleb na myśli, bo głodem nie przymieram ale o to, że głównym celem działań naszego przodka było pozyskiwanie pożywienia i jego przetworzenie.  A przetwarzać musiał, bo miał wadę fabryczną (anatomiczną), którą to nas obdarzył.  Właśnie podczas jedzenia ta wada się ujawnia.
fot. 1.  Niekształtne, pogryzione i w kamieniu.  Nawet odcisk zęba trzonowego się został.
Bo taki krokodyl, dla przykładu, złapie antylopę a utopi i dawajże miotać ją na wszystkie strony, aby się rozczłonkowała.  Potem kawałek po kawałku a w całości kawałek każdy połyka.  Bo zęby ma proste i pojedyncze tylko do złapania i przytrzymania zdobyczy w paszczy zdolne.  Nawet kości pogryźć nie ma czym, bo do skruszenia kości inne zęby są potrzebne.  Zalega zatem w ustronnym miejscu na kilka tygodni aby żołądek i kiszki strawą się zajmowały.  Nie z lenistwa on śpi w ukryciu, bo organizm ciężko pracuje i to się nazywa metabolizm, drugi etap przetwarzania materii na potrzeby organizmu.
Pierwszy etap tego procesu u człowieka odbywa się w paszczy czyli w jamie ustnej.  Już na widok posiłku nasz mózg wysyła sygnały i uruchamia gruczoły ślinowe i gruczoły wytwarzające kwasy trawienne.  Zauważyliście, że zanim włożycie kęs strawy do ust, to już macie jego smak w ustach, to działanie węchu i uruchomionych kubków smakowych.  I jeśli smak kęsa nie spełnia naszych oczekiwań, czujemy niesmak, odrzucamy go albo spożywamy z niesmakiem.
Teraz posiłek nakładamy na sztuciec jaki i to tyle ile w jamie ustnej się zmieści, żeby go w ustach zębami pogryźć (rozdrobnić!) i dalej językiem na mniejsze porcje podzielić a porcjami przełykać. 
To jest „wąskie gardło” trapiące Ludzkość od początku do końca.  Nie jakiś tam hipotetyczny i teoretyczny problem, a czysto fizyczny, bywa że dokuczliwy a nawet zagrażający życiu.
Nie łykamy całego kurczaka, czy choćby udka.  Operujemy sztućcami, aby tylko miękkie tkanki oddzielone od kości do ust wprowadzić – a małymi porcjami.
Ten feler, którym Natura nas obdarzyła, wynika z naszej budowy anatomicznej.
Przewody oddechowy i pokarmowy w bliskości są w naszym gardle i szyi rozmieszczone.  Zazwyczaj na co dzień o tym nie zdajemy sobie z tego sprawy, oddychania i jedzenia uczymy się od pierwszego łyku mleka matki.  Ale dobrze wiemy czym to grozi, kiedy pokarm dostanie się nie tam, gdzie trzeba czyli do tchawicy.  W przypadkach krytycznych np. po utracie przytomności można się własnym językiem udusić.  Dlatego osoby nieprzytomne na boku ułożyć należy a język z ust na zewnątrz wyprowadzić.  Bo w nieprzytomności mózg nie pracuje a to on bez naszej wiedzy przepływami powietrza i pożywienia steruje.
Cienkość przełyku i tchawicy z naszej to szyi wynika, pomieścić się musiały.
fot. 2.  Z tej strony też pogryzione, po co?
Nie przeszkadzało to lemurom naszym praprzodkom, bo drobnicą się żywiły; liśćmi, robaczkami i drobnym płazem jakim, co go i ugryźć i rozerwać na części mogły.
Ale ze wzrostem masy ciała problemów przybywało, bo wzrastało zapotrzebowanie na pożywienie, żeby taki duży organizm jak nasz wykarmić.
Współcześnie nie zdajemy sobie sprawy z „wąskiego gardła” i problemów naszego przodka.  Jedzenia we wszelkiej postaci mamy w nadmiarze stosownie do apetytu i środków (pieniężnych), i nie tylko kultura, ale i „wąskie gardło” nie pozwala nam rzucać się na pożywienie i pochłaniać w całości jak krokodyl jaki.
Natura to sprawiła, że chcąc przekazać geny, trzeba było populację utrzymać przy życiu i rozmnożyć – takie są jej prawa – inaczej populacja skazana jest na zagładę.
Dla Homo erectusa był to problem najważniejszy, bo egzystencjalny i coraz to wymyślniejsze metody przetwarzania produktów roślinnych i zwierzęcych wymyślał, stosował skutecznie i ze smakiem.  Tym to i kulturą spożycia od świata zwierzęcego się wyróżnił i wynaturzył.
I niech się współcześni nie cieszą, że cały nasz Świat wymyślili.  Wiele z tych metod odziedziczyli a smaki i zapachy przetworów w ich mózgach zalegają, tylko nie zdają sobie z tego sprawy.
W sztucznym środowisku, w dymie z ogniska i w smrodzie palonego tłuszczu – jak ja nie lubię grilla – nasz przodek swój zwierzęcy węch i smak zatracał.  Ale w mózgu, w ośrodkach smaku i węchu zachodziły zmiany, w korze mózgowej fałdami odkładały się całkiem nowe doznania.  I nie ma się czego wstydzić, dzięki tym zmianom jesteśmy dziś tym, kim jesteśmy – jesteśmy tym, co jemy i jak jemy.  (Spuścizna!)
Morał z tego taki - nie mów hop, dopóki śliwki nie połkniesz.

fot. 3.  I z tej strony pogryzione ale z prawej u góry ledwo kilka śladów, widać twarda warstwa zalegała i pogryźć się nie dała.
Czemu to mnie takie rozważania dopadły.  Ano jak w zwyczaju kamień a znalezisko dziwne.  Małe toto jak śliwka, że pogryziesz, pogryziesz ale pogryźć się na kawałki nie da a zatem i połknąć nie da rady z powyższej przyczyny.
Materiał jego kamienny, jak na mięso gotowane w formie przystało, jednorodny bez żadnych widocznych struktur jedynie jakaś warstewka odstaje.  Śladów zębów na nim wiele a wśród nich zęba trzonowego i kilkunastu od siekaczy czy zębów przednich.  Protetyk więcej Wam powie, bo się na zębach i odciskach zębów zna.
fot. 4.  Z tej strony też pogryzione, odcisk trzonowca ten sam tylko z innej strony.
Mnie gnębiło jednak co innego.  Jaki to materiał i po co był gryziony, skoro wypluty został?
Znając właściwości plasteliny, modeliny czy masy protetycznej do formowania zębów (sztucznych) wiem, że co się w nie wciśnie to i kształt dokładnie odda.
A tu brzegi i dna wgnieceń zaokrąglone i płytsze niż by się zębom należało.
Zaznaczam, że kamień nie był przez lądolód traktowany, śladów obtaczania brak.  Nabrałem przekonania, że ten materiał pierwotny sprężynował jak guma ale guma pod naciskiem nie ustępuje, nie zatrzymuje śladów.  Było to coś pomiędzy plasteliną a gumą i nie była to guma do żucia, bo ta też ślady dokładnie zatrzymuje.  Guma do żucia, autor zwariował do reszty, a jednak.
Zastanawiałem się nad tym dni kilka.  Obszedłem całe obozowisko, zaglądałem do wszystkich szałasów nawet do schowków na żywność i nic mi nie pasowało.
Ale od pół roku obok monitora leży kawałek grubej skorupy inny od pozostałych, widać, że z formy glinianej i to od bardzo dużej porcji, bo gruby.
W innych znaleziskach form i odłamków od środka widoczne było w glinie nasycenie tłuszczem i ewentualne ślady sosu z gotowanego mięsa.  Tu na kawałku gliny była od środka kilku milimetrowa warstwa skamieniałego tłuszczu.  W znalezisku warstwa krzemienia przechodziła w glinę (oblepienie) bez wyraźnej granicy pomiędzy materiałami.  Przy tym powierzchnia wewnętrzna fragmentu, tu krzemienia była gładka.
Zarówno oblepienie jak i tłuszcz na oblepieniu oddaje kształt i fakturę tego, co w środku.  Czyżby nasz przodek gotował porcję mięsa wraz ze skórą?  Fragment wycięty z grubego zwierza pokryty grubą skórą bez futra czy szczeciny.  Bo narzędzia i sposoby strzyżenia, i golenia znał a nic ostrzejszego od odłupka do dziś nie wynaleziono.
fot. 5. 6. 7.  Widoki odłamka formy glinianej bardzo grubej;
- widok z zewnątrz, widoczne obtłuczenie,
- zbliżenie z boku na przełom, widoczna warstwa gliny od góry i warstwa tłuszczu z sosem u dołu,
- widok odłamka od środka formy, jasne plamy na powierzchni tłuszczu, to sosy i nieczystości z wygotowanego mięsa.
I pomyślałem o gotowanej skórze, bo u niektórych zwierząt jej grubość dochodzi do kilku centymetrów.  Akurat tyle, żeby odkroić z niej kawałek do gryzienia, po gryzieniu a nie pogryzieniu – wypluć, bo nie potrzebna i nie szkoda.  Kawałek nie za mały ale taki, żeby nie dał się połknąć.
Tym sposobem skojarzyłem kamienie jeden z drugim.  A smakosze golonki wieprzowej przyznają mi rację.  Bo świeżo ugotowaną gorącą skórę zjeść się da ale po ostudzeniu już nie, nawet odgrzewanie nie pomoże.  Można ją gryźć, żuć ale ani ugryźć, ani pogryźć się nie da.
Można w ten sposób zęby czyścić!  Mogło tak być i dlatego było.
A jeszcze jak dodać do tego liść szałwi lub mięty.  Przecież tych właśnie ziół i do tego celu do dziś używają pierwotne kultury, takoż patyczków bambusowych rozszczepionych na końcu.
I spekuluję tu w pełnej bezkarności swoich wywodów, przecież nikt mi tego nie sprawdzi, nikt tego nie zakwestionuje ani nie udowodni mi, że łgam (tłum. kłamię) jak pies.
Czy psy łgają (kłamią)? – to kolejny problem do wyjaśnienia. 
Może o to właśnie uczonym chodziło, żebym popuścił wodze fantazji.  Tylko, że ja te kamienie mam!  I mogą mi … nagadać.
fot. 8, 9, 10.  Ślady walki dziadka Wu-hoo z porcją gotowanej wołowiny, przeczytajcie sami.
Kilka lat temu opisywałem stan uzębienia starego osobnika (35-40 lat) gatunku Homo erectus, Wu-hoo.  Mało kto w tamtych czasach tego wieku dożywał to i on na Waszych oczach odszedł był (esej „Gen samozniszczenia”). 
A stan jego uzębienia był fatalny, co wcale nie znaczy, że o uzębienie za młodu nie dbał, czyli wtedy, kiedy miał ich cały garnitur.  Czas był ku temu, że zęby się zużyły.  Ale w wieku 5-7 lat już, bez pomocy rodziców sam po skórę do gryzienia sięgał a liśćmi miętowymi obkładał.
A punkt odniesienia mam, bom Wam prezentował porcję gotowanej wołowiny z odciskiem trzonowca w tłuszczu i pojedynczych(!) siekaczy w mięsie.  I różnicę w wielkości odcisków i wieku osobników, widzę.
Miejcie na uwadze słowa starego człowieka;
- gryźcie pokarm dokładnie,
- wsmakowujcie (tłum. smakujcie) się do woli, smakujcie życia bo ono i tak Was przegoni,
- nie spieszcie się przy jedzeniu!!!
Ci, którzy się spieszą z wielkimi brzuchy (tłum. brzuchami) po Świecie chodzą.  Rozejrzyjcie się dookoła, jest ich coraz więcej.  Nie pogryziona strawa (tłum. posiłek) kiszki im godzinami zalega, brzuch rozsadza a szkodzi okrutnie.
Nie pogryzione musi rozdrobnić za Was żołądek i wątroba.  Przetwarzajcie a gryźcie, miejcie litość dla swojego żołądka i dalszego ciągu, dla siebie.
Spójrzcie na mnie, mam ja zgrabną sylwetkę Homo erectusa.  Czy kto widział go grubego albo tłustego?  Gdzieś już o to pytałem.
Roman, ględzisz (tłum. od nudzisz)…  , to miała być historia cywilizacji a nie jakiś tam poradnik dietetyczny.
Dobra … już się wyłączam.
Foto autor.                                           s. hab. Roman Wysocki
05.01.2016 Bystrzyca k.Wlenia.
Prawa autorskie zastrzeżone.