Obozowisko nr 8,9,10,11/1 i 2.
Największe skupisko Homo erectusa w Europie a może nawet i
na świecie.
Homo erectus tu był.
W lutym 2014 poszedłem w góry
za wsią w poszukiwaniu tego co zawsze.
W widoku doliny na
opadających stokach góry, pomiędzy dwoma wąwozami potoków, na wywyższeniu
zauważyłem pole orane na jesieni.
Pole odłogowało przez kilka
lat, porosło grubo darnią, krzewami i samosiejkami drzew. Do uprawy należało pole zaorać ciężkim
sprzętem, wykonać głęboką orkę i pozostawić na zimę aby wymarzły szkodniki i
aby ziemia natleniła się. Tak też
zrobił właściciel tej około hektarowej działki.
Efekty, znaleziska przeszły
moje oczekiwania, bo ciężki sprzęt rolniczy długimi na metr lemieszami wywrócił
ziemię na głębokość co najmniej pół metra.
Wysokie skiby wymrożone i
wielokrotnie wypłukane śniegiem i deszczami ujawniały zawartość – kamienie
pokazały swoje oblicza, tkwiły w ziemi jak skwarki. A były to łakome dla mnie kąski, bo wśród
nich były artefakty, było to, co pozostało po Homo erectusie.
Lemiesze dosięgły warstwy kulturowej
naszego przodka. Zrobiły to, co na
innych polach robiły latami, dlatego incydentalnie znajdowałem tam luźne
artefakty.
Musiałem się śpieszyć, bo
następne czynności gospodarza, to płytka orka i bronowanie pola pod
zasiew. A przy obecnej technice robi się
to agregatem w jeden dzień. I to lada
dzień w marcu, bo po przekroczeniu 6 st.C st w nocy, dojdzie do wegetacji i to
będzie koniec mojej „roboty w polu”.
Piszę roboty, bo już po kilku
krokach pomiędzy bruzdami ziemi (w redlinie) zorientowałem się, że muszę
podnieść i obejrzeć każdy kamień i nie tylko, musiałem podnosić wszystko, co
choćby trochę wystawało z gleby, co się ujawniło a nie sposób było zabrać
wszystkiego, co mogło wiązać się z tematem.
Musiałem rozłożyć pracę na
dwa miesiące, na dwa miesiące musiałem rozłożyć dźwiganie ciężarów przez góry.
W tytule podaję numerację
obozowisk w kolejności takiej, w jakiej je odkrywałem.
I tak obozowisko nr 1 na
skarpie wąwozu zlokalizowałem w 2004 roku ale z niczym go nie kojarzyłem. Rok później gościłem kolegę zbieracza
świecidełek, kolega wziął do ręki przypadkowy krzemień leżący właśnie na
wierzchu wśród skamieniałości i spytał:
- A to skąd? Przecież na
Dolnym Śląsku krzemień występuje tylko w … - i tu wymienił nazwę miejscowości,
o której dziś nie pamiętam.
Nie zapamiętałem ale w głowie
zalągł mi się robak. Zacząłem corocznie
po orkach zachodzić na pole obsypane odłamkami krzemieni. Musiałem też w zgromadzonym materiale
porównawczym wyróżnić krzemienie świadczące o celowej obróbce człowieka i
ustalić ich wykonawcę.
Wśród zgromadzonych odłamków
krzemienia rozróżniłem głównie odłupki, noże (nacinaki) i pozostałości po
obróbce, odpady a w tym poniechane rdzenie.
Później dla potrzeb pierwszej
publikacji znalazłem też duże bryły krzemienia, materiału wyjściowego do
łupania.
I głównie po tych odpadach
lokalizuję obozowiska Homo erectusa,
fragmenty pól uprawnych o średnicy od 5-50 metrów z rozsypanymi na powierzchni
kawałkami krzemieni. Piszę o polach
uprawnych, bo tylko tam a nie w górach, lasach czy wąwozach. Bo tylko tam jest to widoczne dzięki
uprawom i odkrywaniu wierzchnich warstw gruntu. I tylko tam zbieram zabytki, podnoszę z
ziemi, bo też tylko tyle mi wolno.
Amatorów archeologii
ogranicza prawo - zakaz kopania w ziemi - gdyby nie to kopałbym już w
miejscach, w których Homo erectus
zamieszkiwał masowo przez setki tysięcy lat - jest taki region i to znacznie
większy od tego, który opisuję a nie jest dostępny dla mnie (nie jestem
mobilny).
Następne, drugie obozowisko
odkryłem w drodze do pierwszego po kilku latach.
Znajduje się na polach, na zachodniej
skarpie tego samego wąwozu czyli naprzeciw pierwszego obozowiska. Pole należące do innego właściciela, inne uprawy,
inne terminy, to i inne moje zbieranie.
Ale dalej zwracałem uwagę tylko na krzemienie.
Przez następne lata w dalszej
(od domu) okolicy odkrywałem ślady następnych obozowisk; 3,4,5,6 i 7 i tam miałem szczęście znajdować inne zabytki
dotyczące bezpośrednio Homo erectusa
jak i pozostałości jego środowiska.
I tak aż do obozowiska nr 8 –
to zasypane ziemią (nawarstwieniem warstw humusu) na głębokości 0,5 metra
odsłoniło wiele tajemnic naszych przodków, aby zapełnić próżnię umysłową - braku
wiedzy w Wiedzy.
Bo znaleziska z tego
stanowiska mimo braku kontekstu archeologicznego; położenia geograficznego i
topograficznego, i bez fachowej dokumentacji, będę traktował odrębnie na tej
stronie. Wszak nie jestem archeologiem,
jestem tylko skromnym publicystą tematu popularnonaukowego jakim jest życie i
otoczenie Homo erectusa.
Następne obozowiska znalazły się same i to w okolicy ostatniego. Znając teren i znając materiał, wiedząc
czego mam szukać, trafiłem z zamkniętymi oczami. Po otwarciu oczu okazało się, że jestem
otoczony obozowiskami, które w różnym czasie pokrywały wiele hektarów.
Przy tej okazji muszę się
podzielić z Czytelnikami swoimi refleksjami po prawie dwuletniej publicystyce
na temat.
Początkowo opisywałem własne
artefakty słowami dostępnymi z literatury.
Używałem słowa horda w
odniesieniu do grupy, za uczonymi powtarzałem, że jadał surowe – i tu sam
doszedłem do tego, że owszem tak było ale do czasu wynalezienia i zastosowania
ognia, bo nie mogło być inaczej.
Nie mam dostępu do literatury
fachowej tym bardziej, że jeśli coś się w temacie zmienia, to dzieje się to
poza granicami Polski, a przez naszych uczonych jest to tylko cytowane i
powtarzane. W tej materii odbywa się
tylko bezpłodne mielenie słów, mnożenie bytów bez badań i artefaktów. Bo bez artefaktów nasi uczeni nie są w
stanie opisać jakiegokolwiek zjawiska, wysunięcia jakiejkolwiek teorii.
Początkowo zależało mi na
jakimkolwiek kontakcie i fachowej ocenie moich poczynań. Poprosiłem nawet o opinię, była druzgocąca –
sam się o to prosiłem. Poza tym, że
zaczynała i kończyła się słowami „pomijając moje osobiste odczucia” dotyczyła
poprawności mojego tekstu w stosunku – no właśnie, do obowiązujących dogmatów
akademickich. Bo to, co napisano za
granicą, jest dla naszych uczonych wykutym dogmatem, znaczy na wiarę.
Nie znam zawartości magazynów
naszych archeologów ale mogę domyślać się, że świecą pustkami. Panowie
uczeni, hełmy z głów przed tym, co zobaczycie na tych stronach, bo każde słowo
ma swoje potwierdzenie w artefaktach i jest w zasięgu wzroku. Macie dowody podsunięte pod nos a teorie
budują się same choć moje nieuprawnione wnioski pozostawiają wiele do życzenia.
Wiedza na temat naszego
przodka znajdowana w uczonych księgach i artykułach zamyka się na powierzchni
jednej strony a w wypadku gdybań na temat DNA zajmuje najwyżej dwie
strony. Oczywiście, wiedza zgromadzona
w pracach doktorskich obciąża wiele regałów ale czy wnosi cokolwiek nowego, czy
jest tylko mieleniem cudzych słów?
Reasumując po 2 latach
publikacji, 10 latach poszukiwań (owocnych!), nie mam z kim gadać na temat Homo erectusa i już mi na tym wcale nie
zależy – bo z kim i o czym? Chyba, że
z nim samym, bo bardzo zbliżyłem się do obiektu swoich badań.
Ale! Nie chcę ale muszę pozyskać partnerów do
współpracy.
Kolejne odkrywane obozowiska
leżą na tym samym terenie, zajmują kilka hektarów i są największym odkrytym
skupiskiem naszego przodka w Europie może i na świecie a ilość znalezisk
przekracza moją percepcję.
Dojrzałem do tego, aby
powołać;
EUROPEJSKIE CENTRUM BADAŃ NAD
HOMO ERECTUSEM
- osoba prywatna, nieformalna
(nie stowarzyszona),
- wirtualna placówka naukowa,
instytucja wyższej użyteczności nie prowadzącą działalności gospodarczej, bo
nie mam na to środków.
Głównymi zadaniami placówki
są;
1. Odkrywanie i lokalizacja
obozowisk Homo erectusa.
2. Pozyskiwanie i
magazynowanie nowych znalezisk.
3. Badania artefaktów
(organoleptycznie i w skali makro), interpretacja i wnioskowanie.
4. Działalność publicystyczna
dotycząca dotychczasowych znalezisk i opisów nowych artefaktów.
5. Współpraca informacyjna z
zainteresowanymi instytucjami i osobami.
6. W ofercie;
- dostęp do próbek
zgromadzonych znalezisk do badań,
- możliwość pozyskania plików
foto i video wskazanych znalezisk – te nie mieszczą się na stronie, za duże
zasoby pamięci,
- możliwość pozyskanie próbek
(wzorce dla laboratoriów) materiałów z okresu 1,5 mln.-400 tys, lat p.u.
na. Tu zastrzegam, udostępnię
materiały w zamian za certyfikaty – wyniki badań.
Znaleziska przedstawione w
esejach, unikalne i wybrane z tysięcy kamieni pozostają w dyspozycji Centrum do
pierwszej wielkiej wystawy p.t. „Homo erectus tu był”.
Komu wystawę, komu?
Część eksponatów przeznaczona
jest do ekspozycji towarzyszącej odczytom.
Komu odczyt, komu?
Do udostępnienia są więc pozostałe
(wybrane) eksponaty z materiału porównawczego.
Centrum nie prowadzi
działalności wystawowej na miejscu.
Brak wody, kanalizacji i brak środków.
Pracownia archeologii stosowanej pozostaje w sferze marzeń a szkoda, bo
w zgromadzonym materiale jest masa doświadczeń naukowych (porównawczych). Jednak technologie stosowane przez Homo
erectusa opisuję tak szczegółowo a materiały są ogólnie dostępne, że może
je doświadczać każdy.
Musiałem powołać Centrum, bo przygotowuję
pierwsze próbki do badań, do wysłania w świat, bo przecież nie do Polski. Negocjowana
jest pierwsza praca naukowa z nowej interdyscyplinarnej dziedziny wiedzy –
Gastronomii prehistorycznej.
Do tych działań potrzebny
jest szyld – choćby wirtualny.
Może koledzy po fachu wezmą
się za tłumaczenie moich wypocin. Może
Czytelnicy tego nie wiedzą, więc zapodam – w Polsce panuje zmowa środowiska
naukowego – nic, co nie jest napisane w standardach języka naukowego, nie
będzie dopuszczone do publikacji.
Ja piszę „kolokwialnie”, bo dla ludzi.
Nie jestem uczonym, więc zakaz mnie nie dotyczy a przetłumaczyć trzeba i
to z uwzględnieniem praw autora. Nawet
translator Google nie tłumaczy wszystkiego i do końca. Bo nie przetłumaczy sformułowań naukowych,
których nie użyłem.
P.s. Prowadząc blog w Google
mam wgląd do statystyk. Wejść jest
dużo (sam się dziwię!), połowa wejść na strony jest poza granicami Polski. I coś mi kuka w głowie, choć po dwóch
latach publikacji jestem dopiero w połowie materiału. Kuka mi, że nasze elity naukowe nie
nadążają – to jest dla nich za proste!
Czas ucieka, eseje płyną w świat i dobrze… dla Czytelników. Ja Was pozdrawlaju, heloo!
Foto autor Roman
Wysocki
28.06.2014 Bystrzyca Górna
k.Wlenia
Prawa autorskie zastrzeżone.