Translate

II. Cywilizacja Homo erectus. Rolnik.



Rolnik.
Okres IV z użyciem ognia, 1mln.-400 tys. lat p.u.
Skamieniałe drewniane i wielofunkcyjne narzędzie rolnicze.  Brudne od rąk prawie na całej długości, czyste na końcach roboczych.

Widok narzędzia od spodu, z lewej w najszerszym miejscu widoczne spłaszczenie.
Dziś kukurydza obficie porasta pola na równinach i stokach gór Ziemi Niczyjej.
Ale plonuje tylko raz w roku pod bacznym okiem i z pomocą wyrafinowanej technologii i maszynerii stosowanej przez rolników.   W najlepszym okresie obecności naszego przodka, kukurydza wzrastała i plonowała przez cały rok.
Znajdując w zgromadzonym materiale porównawczym większość wypieków kukurydzianych zastanawiam się, czy tak wielka była obfitość kukurydzy na obrzeżach sawanny, na stokach i w dolinach.     Czy na pewno ta obfitość była naturalna?
- czy Homo erectus kukurydzy pomagał?
Pytania i myśli mnie się w głowie mnożą a i dodają;
- czy pilnował upraw przed szkodnikami i roślinożercami?
- czy doglądał upraw i wycinał chwasty?
- a może samodzielnie prowadził uprawy (spulchnianie ziemi, zasiew, pielęgnację i zbiory).
Świadczą o tym;
- symptomy okresowego przeludnienia populacji Homo erectus i zapytanie, jak wyżywić setki osobników w określonych miejscach na Ziemi Niczyjej?
- budowa narzędzi predysponująca je nie tylko do kopania, spulchniania i wybierania gruntu ale także do wyrównywania i robienia zagłębień na ziarno.
Narzędzia, które po spulchnieniu ziemi można było obracając dłoń o 90st., można było zagarniać ziemię dla wyrównania, aby po powrotnym obróceniu dłoni wykonać wgłębienie.    Te pozornie proste narzędzia są proste w użyciu (ergonomiczne) a w istocie bardzo skomplikowane przez zakres zastosowań możliwy i wcale nie wykluczony.
Takie głupoty przychodzą mi do głowy, skoro zostałem obdarowany znaleziskiem z pobliskiej rzeki.    Gdybym artefakt znalazł samodzielnie w otoczeniu obozowiska, miałbym pewność, czy był narzędziem Homo erectusa, bo zastosowanie jest dla mnie jasne.     I tylko uczeni mogą dojść prawdziwości mojego domysłu, bo ja wcale nie jestem tego pewien - zastrzegam.


Szczegół, szeroki koniec spłaszczony od spodu.  Widoczna struktura zwartego twardego drewna.

 Szczegół, po złamaniu ostrego czubka był szlifowany, po naprawie pracował nadal.
W części najszerszej kamień był przysposobiony do kopania i wybierania ziemi (łopata) oraz do rycia bruzd albo do ścinania chwastów.   Drugi koniec w formie ostrego stożka mógł służyć do spulchniania ziemi i robienia otworów w ziemi na wrzucenie ziarna.    Na długości w części środkowej są ślady trzymania w dłoniach.    Praca była wykonywana na kolanach lub w bardzo pochylonej pozycji (w skłonie do ziemi).   

(Nie moje) znalezisko ma długość 26,5 cm (było 1-2 cm. dłuższe, są ślady zużycia na jednym i ubytek na drugim końcu) a 6,5 cm w najszerszym miejscu.    Znalezisko jest dziś kamieniem, jak większość artefaktów Homo erectusa,  mógł być przedmiotem wykonanym z twardego zwartego drewna, bez słojów i obrobionego .     Co do materiału nie jestem do końca przekonany.    Odpowiedź mogą dać tylko badania.
Od strony najszerszej ciągnie się spłaszczenie, naturalne lub zeszlifowane po to, aby na końcu w najszerszym miejscu powstała krawędź robocza (łopata).    Ale ta krawędź nie jest prostopadła do osi narzędzia, jak przystoi łopacie, ona jest wykonana pod niewielkim kątem.    Tym narzędziem można było ryć, wykonywać płytkie redliny (bruzdy) w spulchnionej i wyrównanej ziemi.
Natomiast ślady trzymania w dłoniach, miejscami jest grubo pokryty erozją (tłuszczu i potu) właśnie od trzymania, te ślady nie dały się odmyć podczas delikatnego zmywaniu.

I nie jestem wcale taki lekkomyślny ani głupi, żeby wyrywać się do przodu, przed uczonych.    W poprzednim eseju prezentowałem narzędzia do kopania i grzebania w ziemi, mam też w swoich zbiorach inne znaleziska, bo zbieram nawet najmniejsze drzazgi skamieniałego drzewa.
W nich to odczytuję fragmenty narzędzi lub całe a zniszczone ubytkami.
A cały zestaw narzędzi prezentowanych w poprzednim eseju, to nie tylko narzędzia do kopania, to także zestaw narzędzi przysposobionych i przydatnych do uprawy ziemi.

W książkach pochodzących z połowy XX wieku spotykałem termin „kultury kopieniackie”, termin dotyczył najprymitywniejszych, bo pierwszych upraw podejmowanych przez nasz gatunek.    Wtedy to uczeni silili się jeszcze na jego rozwinięcie, bo niby to samo ale ludzie robili to inaczej i innymi narzędziami.
Dziś w księgach ani śladu, próbowałem szukać w Internecie i na Wikipedii, i też nic.    Słuch o tym terminie zaginął albo zmyślono nowy a ja nic o tym nie wiem.
Okazało się, że termin spospolitowano słowem KOPIENIACTWO i jednym zdaniem zdefiniowano to, czym do dziś zajmują się miliony ludzi w przydomowych ogródkach, a czym zajmuje się jeszcze połowa populacji w krajach tzw. Trzeciego Świata.    Bo trzeba sobie powiedzieć, że połowa populacji nadal zajmuje się polowaniem, zbieractwem i kopieniactwem a to, co my dziś uważamy za hobby jest jedynym źródłem pożywienia dla kilku miliardów ludzi na planecie Ziemia.
Lawinowy w ostatnich czasach postęp technologii, powoduje coraz większą izolację tychże, coraz trudniejszy dostęp do żywności i wody, to akurat wiem po sobie.

Bo to, co zaczął Homo erectus, funkcjonuje do dziś i nie sprowadza się tylko do zaostrzonego patyka, jak upraszczają uczeni.    Nasz przodek zaszedł dalej, do wyrobu narzędzi rolniczych stosował drewno ze szczap i drzazg, które to obrabiał ze wszystkich stron a nie patyków.
To był dorobek tysięcy pokoleń; ich obserwacje przyrody, gromadzona wiedza, rozwój narzędzi i technologii przetwórstwa.    Trochę pokory wymagam od panów uczonych, bo jak zabraknie prądu…, to będą musieli przeprosić się z zaostrzonym patykiem.     Cała wiedza okaże się im nieprzydatna, skoro puścili w niepamięć dorobek przodków
W powszechnym użyciu funkcjonuje skrót myślowy – nasi przodkowie odżywiali się korzonkami – to i zaostrzony patyk, to obraz kompletnego braku popularyzacji wiedzy i … miejsce dla mnie.

Przysłowiowy "patyk", skamieniały fragment konara zaostrzonego i zniszczonego z lewej strony, zaokrąglony i brudny w części chwytowej (z prawej).  Tylko do spulchniania gruntu.

Widok patyka z drugiej strony.
W swoich zbiorach mam znalezisko obrazujące wczesną fazę rozwoju technologii Homo erectusa okres III lub IV – zaostrzony patyk ale jest to artefakt unikalny, bo nasz przodek poczynił postępy w obróbce drewna.    Zmiana polegała na tym, że korzystając z materiału wybranego z konarów lub patyków, zdany był na przypadek – mógł tylko przysposobić (obrobić) końce narzędzia.    A posługując się patykiem mógł tylko spulchniać ziemię.
Zamiast patyka wolał korzystać z wyselekcjonowanych szczap, które ciosał siekierą, strugał odłupkiem i szlifował na płaskim kamieniu – w ten sposób od początku do końca panował nad materiałem, wykonywał z drewna dokładnie to, co zamierzał.    Tym bardziej, że potrzebował narzędzi spełniających funkcje kopania, usuwania ziemi, rozgarniania i rycia bruzd.    Celem tych działań była uprawa i ten cel osiągnął.

Przeciętny zjadacz smartwonów powinien wiedzieć, że biorąc do ręki kromkę chleba korzysta z wielowiekowego dorobku ludzkości i z ciężkiej pracy współczesnych.   Choć metody i środki wytwarzania zmieniły się, to problemy pozostały te same.    Uprawa, pozyskanie, przetworzenie białek i tłuszczów gnębić nas będzie do czasu, kiedy ukuratnio połączymy białka w probówce, kiedy zatracimy smak i węch.

Szacunek dla chleba Drodzy Czytelnicy, szacunek!

A na mnie, za sprawą Homo erectusa, przypadło wydłużenie tego czasookresu o ok. 0,5 – 1 mln. lat i przypomnienie pozornie prostych ale nadal aktualnych czynności i narzędzi.    Bo w innej postaci ale używa ich każdy, kto ma małą działkę.    To też wiem po sobie i czuję to w krzyżu.    Bo narzędzia z długim trzonkiem są na małej działce zupełnie nieprzydatne.    Nowe szpadle, grabie i motyki od jedenastu lat stoją w szopie nie skażone pracą.

Postęp cywilizacyjny naszego przodka już mnie nie zadziwia, jestem skłonny przypisać mu nawet prymitywne uprawy.    Zasłużył sobie na to, bo myślał.
Zmiana sposobu żywienia z surowego na gotowane i pieczone, na łatwo strawne spowodowała wzrost populacji.   Było to widoczne szczególnie w rozwoju i przeżywalności dzieci.    Niemowlę nie było skazane na śmierć z braku pokarmu u matki, z placków i gotowanego mięsa można było sporządzać papki.    Sieroctwo nie było wyrokiem śmierci, grupa miała obowiązek wyżywić wszystkich.    Stąd i zachowania społeczne (opieka nad słabszymi) i wymóg naturalny dla przetrwania rodziny, grupy i całej populacji.   Aby temu sprostać, trzeba było myśleć o zaopatrzeniu na jutro, za miesiąc, za pół roku (w następnej porze roku).    Homo erectus musiał zaopatrzenie w żywność planować.
Sztuką nie było ubicie całego stada antylop ani zebranie wszystkiej kukurydzy z pola i gromadzenie zapasów.    Bo warunków do magazynowania nie miał ani nie potrzebował.    Sztuką było gospodarowanie mięsem, ubicie tylu zwierząt i to starych lub chorych osobników, aby zapasy mięsa nadal mnożyły się na sawannach.     Zabijał tylko tyle zwierzyny, ile potrzebował w danej chwili.     Sztuką i wymogiem było posadzenie większej ilości ziaren kukurydzy na miejscu zbioru, niż ilość kolb zebranych z pola.    Bo z każdego posianego ziarna za pół roku mógł pozyskać następną kolbę kukurydzy.

I on to robił, i to z powodzeniem.    Było to zachowanie cywilizacyjne, sztuczne i nie mające żadnego odpowiednika w świecie zwierząt.
Do tego trzeba było usunąć stare kłącza (powyrywać), oczyścić ziemię z chwastów, spulchnić glebę, wyrównać zrobić bruzdy lub dołki i umieścić tam ziarna.    Później trzeba było chronić pole przed szkodnikami i usuwać chwasty, i to wszystko na tym samym polu.
Wcale nie trzeba było karczować dżungli ani buszu pod uprawy.    Uprawy były tam, gdzie kukurydza wyrosła naturalnie, bo tam gleba i warunki były dla niej najlepsze.    Nie przygotowywał nowych pól pod uprawy, nie zgadywał; wyrośnie czy nie wyrośnie?    On już to wiedział, wystarczyło, że zobaczył kępę kukurydzy.    Wypatrzone kępy mógł też uprawiać dookoła nowymi zasiewami albo poszerzać od południa dla dobrego nasłonecznienia nowych zasiewów.
I takich miejsc (pól) w tropikalnych warunkach widzę w okolicy bardzo dużo, na stokach wokół obozowiska jak i w promieniu 15 minut od niego.    Oczywiście widzę to oczami WYOBRAŻNI, bo znam teren.
Czy wyobraźnia ma oczy?    Moja ma.    Gdyby nie to, zajmował bym się dziś  konsumowaniem przetworzonej kukurydzy w stanie stałym lub płynnym a nie prozą popularnonaukową na jej temat.

 Skamieniałe narzędzie drewniane, z lewej ubytek.

 Zbliżenie części roboczej.

 Szczegół, czubek z dużym kątem do spulchniania i rycia.  Wyraźne warstwy twardego drewna.   Powierzchnie strugane i szlifowane w poprzek włókien - największa wytrzymałość!
Homo erectus nie walczył z naturą jak człowiek współczesny, on naturę wykorzystywał do swoich celów, tak nakazywało mu doświadczenie przodków i obserwacje poczynione przez pokolenia, przez setki tysięcy lat.
Przykładem naszej głupoty w walce z naturą jest esej „Akacjowa Oaza” a tam hasło „wsio budziet kukurydza”, tam akacja wygrała!
A ja jaj! Ale się narobiło.    Nasz przodek przekonał mnie, że lepsze jest domniemanie na tak, niż negowanie wszystkiego, co możliwym ale wcale nie wykluczonym jest.    Wielokrotnie na tych stronach przekonywałem Czytelników, że niemożliwe jest możliwe a wykluczyć się nie da w świetle dowodów.    Artefakty mówią(?) same za siebie.
Prezentowane narzędzia wykonywane i stosowane były przez Homo erectusa, są artefaktami bez względu na to, czy to się komuś podoba, czy nie.

P.s.  FESTIWAL ADORACJI CHLEBA – to akcja rozpoczęta na moim profilu na Facebooku i na stronie;
Akcja zakończyła się szybciej niż się spodziewałem.   Niewiedza i pustogłowie szaleją po Internecie, bo tzw. społeczność mnoży tylko wygłupy.

Foto autor                                            Roman Wysocki
26.07.2014 Bystrzyca Górna k.Wlenia.
Prawa autorskie zastrzeżone.