Rolnik.
Okres IV z użyciem ognia, 1mln.-400 tys. lat p.u.
Skamieniałe drewniane i wielofunkcyjne narzędzie rolnicze. Brudne od rąk prawie na całej długości, czyste na końcach roboczych.
Widok narzędzia od spodu, z lewej w najszerszym miejscu widoczne spłaszczenie.
Dziś kukurydza obficie
porasta pola na równinach i stokach gór Ziemi Niczyjej.
Ale plonuje tylko raz w roku
pod bacznym okiem i z pomocą wyrafinowanej technologii i maszynerii stosowanej
przez rolników. W najlepszym okresie
obecności naszego przodka, kukurydza wzrastała i plonowała przez cały rok.
Znajdując w zgromadzonym
materiale porównawczym większość wypieków kukurydzianych zastanawiam się, czy
tak wielka była obfitość kukurydzy na obrzeżach sawanny, na stokach i w
dolinach. Czy na pewno ta obfitość była
naturalna?
- czy Homo erectus
kukurydzy pomagał?
Pytania i myśli mnie się w
głowie mnożą a i dodają;
- czy pilnował upraw przed
szkodnikami i roślinożercami?
- czy doglądał upraw i
wycinał chwasty?
- a może samodzielnie
prowadził uprawy (spulchnianie ziemi, zasiew, pielęgnację i zbiory).
Świadczą o tym;
- symptomy okresowego
przeludnienia populacji Homo erectus i zapytanie, jak wyżywić setki
osobników w określonych miejscach na Ziemi Niczyjej?
- budowa narzędzi
predysponująca je nie tylko do kopania, spulchniania i wybierania gruntu ale
także do wyrównywania i robienia zagłębień na ziarno.
Narzędzia, które po
spulchnieniu ziemi można było obracając dłoń o 90st., można było zagarniać
ziemię dla wyrównania, aby po powrotnym obróceniu dłoni wykonać wgłębienie. Te pozornie proste narzędzia są proste w
użyciu (ergonomiczne) a w istocie bardzo skomplikowane przez zakres zastosowań
możliwy i wcale nie wykluczony.
Takie głupoty przychodzą mi
do głowy, skoro zostałem obdarowany znaleziskiem z pobliskiej rzeki. Gdybym artefakt znalazł samodzielnie w
otoczeniu obozowiska, miałbym pewność, czy był narzędziem Homo erectusa,
bo zastosowanie jest dla mnie jasne. I tylko uczeni mogą dojść prawdziwości
mojego domysłu, bo ja wcale nie jestem tego pewien - zastrzegam.
Szczegół, szeroki koniec spłaszczony od spodu. Widoczna struktura zwartego twardego drewna.
Szczegół, po złamaniu ostrego czubka był szlifowany, po naprawie pracował nadal.
W części najszerszej kamień
był przysposobiony do kopania i wybierania ziemi (łopata) oraz do rycia bruzd albo do ścinania chwastów. Drugi koniec w formie ostrego stożka mógł
służyć do spulchniania ziemi i robienia otworów w ziemi na wrzucenie ziarna. Na długości w części środkowej są ślady
trzymania w dłoniach. Praca była
wykonywana na kolanach lub w bardzo pochylonej pozycji (w skłonie do
ziemi).
(Nie moje) znalezisko ma
długość 26,5 cm (było 1-2 cm. dłuższe, są ślady zużycia na jednym i ubytek na drugim
końcu) a 6,5 cm w najszerszym miejscu.
Znalezisko jest dziś kamieniem, jak większość artefaktów Homo erectusa,
mógł być przedmiotem wykonanym z twardego
zwartego drewna, bez słojów i obrobionego . Co do
materiału nie jestem do końca przekonany. Odpowiedź mogą dać tylko badania.
Od strony najszerszej ciągnie
się spłaszczenie, naturalne lub zeszlifowane po to, aby na końcu w najszerszym
miejscu powstała krawędź robocza (łopata).
Ale ta krawędź nie jest prostopadła do osi narzędzia, jak przystoi łopacie,
ona jest wykonana pod niewielkim kątem.
Tym narzędziem można było ryć, wykonywać płytkie redliny (bruzdy) w spulchnionej
i wyrównanej ziemi.
Natomiast ślady trzymania w
dłoniach, miejscami jest grubo pokryty erozją (tłuszczu i potu) właśnie od trzymania,
te ślady nie dały się odmyć podczas delikatnego zmywaniu.
I nie jestem wcale taki
lekkomyślny ani głupi, żeby wyrywać się do przodu, przed uczonych. W poprzednim eseju prezentowałem narzędzia do
kopania i grzebania w ziemi, mam też w swoich zbiorach inne znaleziska, bo
zbieram nawet najmniejsze drzazgi skamieniałego drzewa.
W nich to odczytuję fragmenty
narzędzi lub całe a zniszczone ubytkami.
A cały zestaw narzędzi
prezentowanych w poprzednim eseju, to nie tylko narzędzia do kopania, to także
zestaw narzędzi przysposobionych i przydatnych do uprawy ziemi.
W książkach pochodzących z
połowy XX wieku spotykałem termin „kultury kopieniackie”, termin dotyczył
najprymitywniejszych, bo pierwszych upraw podejmowanych przez nasz
gatunek. Wtedy to uczeni silili się
jeszcze na jego rozwinięcie, bo niby to samo ale ludzie robili to inaczej i
innymi narzędziami.
Dziś w księgach ani śladu,
próbowałem szukać w Internecie i na Wikipedii, i też nic. Słuch o tym terminie zaginął albo zmyślono
nowy a ja nic o tym nie wiem.
Okazało się, że termin
spospolitowano słowem KOPIENIACTWO i jednym zdaniem zdefiniowano to, czym do
dziś zajmują się miliony ludzi w przydomowych ogródkach, a czym zajmuje się
jeszcze połowa populacji w krajach tzw. Trzeciego Świata. Bo trzeba sobie powiedzieć, że połowa
populacji nadal zajmuje się polowaniem, zbieractwem i kopieniactwem a to, co my
dziś uważamy za hobby jest jedynym źródłem pożywienia dla kilku miliardów ludzi
na planecie Ziemia.
Lawinowy w ostatnich czasach
postęp technologii, powoduje coraz większą izolację tychże, coraz trudniejszy
dostęp do żywności i wody, to akurat wiem po sobie.
Bo to, co zaczął Homo
erectus, funkcjonuje do dziś i nie sprowadza się tylko do zaostrzonego
patyka, jak upraszczają uczeni. Nasz przodek
zaszedł dalej, do wyrobu narzędzi rolniczych stosował drewno ze szczap i drzazg,
które to obrabiał ze wszystkich stron a nie patyków.
To był dorobek tysięcy
pokoleń; ich obserwacje przyrody, gromadzona wiedza, rozwój narzędzi i
technologii przetwórstwa. Trochę
pokory wymagam od panów uczonych, bo jak zabraknie prądu…, to będą musieli
przeprosić się z zaostrzonym patykiem.
Cała wiedza okaże się im nieprzydatna, skoro puścili w niepamięć dorobek
przodków
W powszechnym użyciu
funkcjonuje skrót myślowy – nasi przodkowie odżywiali się korzonkami – to i
zaostrzony patyk, to obraz kompletnego braku popularyzacji wiedzy i … miejsce
dla mnie.
Przysłowiowy "patyk", skamieniały fragment konara zaostrzonego i zniszczonego z lewej strony, zaokrąglony i brudny w części chwytowej (z prawej). Tylko do spulchniania gruntu.
Widok patyka z drugiej strony.
W swoich zbiorach mam
znalezisko obrazujące wczesną fazę rozwoju technologii Homo erectusa
okres III lub IV – zaostrzony patyk ale jest to artefakt unikalny, bo nasz
przodek poczynił postępy w obróbce drewna.
Zmiana polegała na tym, że korzystając z materiału wybranego z konarów
lub patyków, zdany był na przypadek – mógł tylko przysposobić (obrobić) końce
narzędzia. A posługując się patykiem
mógł tylko spulchniać ziemię.
Zamiast patyka wolał
korzystać z wyselekcjonowanych szczap, które ciosał siekierą, strugał odłupkiem
i szlifował na płaskim kamieniu – w ten sposób od początku do końca panował nad
materiałem, wykonywał z drewna dokładnie to, co zamierzał. Tym bardziej, że potrzebował narzędzi
spełniających funkcje kopania, usuwania ziemi, rozgarniania i rycia bruzd. Celem tych działań była uprawa i ten cel
osiągnął.
Przeciętny zjadacz smartwonów
powinien wiedzieć, że biorąc do ręki kromkę chleba korzysta z wielowiekowego
dorobku ludzkości i z ciężkiej pracy współczesnych. Choć metody i środki wytwarzania zmieniły
się, to problemy pozostały te same.
Uprawa, pozyskanie, przetworzenie białek i tłuszczów gnębić nas będzie
do czasu, kiedy ukuratnio połączymy białka w probówce, kiedy zatracimy smak i
węch.
Szacunek dla chleba Drodzy
Czytelnicy, szacunek!
A na mnie, za sprawą Homo
erectusa, przypadło wydłużenie tego czasookresu o ok. 0,5 – 1 mln. lat i przypomnienie
pozornie prostych ale nadal aktualnych czynności i narzędzi. Bo w innej postaci ale używa ich każdy, kto
ma małą działkę. To też wiem po sobie
i czuję to w krzyżu. Bo narzędzia z
długim trzonkiem są na małej działce zupełnie nieprzydatne. Nowe szpadle, grabie i motyki od jedenastu
lat stoją w szopie nie skażone pracą.
Postęp cywilizacyjny naszego
przodka już mnie nie zadziwia, jestem skłonny przypisać mu nawet prymitywne
uprawy. Zasłużył sobie na to, bo
myślał.
Zmiana sposobu żywienia z
surowego na gotowane i pieczone, na łatwo strawne spowodowała wzrost
populacji. Było to widoczne szczególnie
w rozwoju i przeżywalności dzieci.
Niemowlę nie było skazane na śmierć z braku pokarmu u matki, z placków i
gotowanego mięsa można było sporządzać papki.
Sieroctwo nie było wyrokiem śmierci, grupa miała obowiązek wyżywić
wszystkich. Stąd i zachowania
społeczne (opieka nad słabszymi) i wymóg naturalny dla przetrwania rodziny,
grupy i całej populacji. Aby temu
sprostać, trzeba było myśleć o zaopatrzeniu na jutro, za miesiąc, za pół roku
(w następnej porze roku). Homo
erectus musiał zaopatrzenie w żywność planować.
Sztuką nie było ubicie całego
stada antylop ani zebranie wszystkiej kukurydzy z pola i gromadzenie
zapasów. Bo warunków do magazynowania
nie miał ani nie potrzebował. Sztuką
było gospodarowanie mięsem, ubicie tylu zwierząt i to starych lub chorych
osobników, aby zapasy mięsa nadal mnożyły się na sawannach. Zabijał tylko tyle zwierzyny, ile
potrzebował w danej chwili. Sztuką i
wymogiem było posadzenie większej ilości ziaren kukurydzy na miejscu zbioru, niż
ilość kolb zebranych z pola. Bo z
każdego posianego ziarna za pół roku mógł pozyskać następną kolbę kukurydzy.
I on to robił, i to z
powodzeniem. Było to zachowanie
cywilizacyjne, sztuczne i nie mające żadnego odpowiednika w świecie zwierząt.
Do tego trzeba było usunąć
stare kłącza (powyrywać), oczyścić ziemię z chwastów, spulchnić glebę, wyrównać
zrobić bruzdy lub dołki i umieścić tam ziarna. Później trzeba było chronić pole przed
szkodnikami i usuwać chwasty, i to wszystko na tym samym polu.
Wcale nie trzeba było
karczować dżungli ani buszu pod uprawy.
Uprawy były tam, gdzie kukurydza wyrosła naturalnie, bo tam gleba i
warunki były dla niej najlepsze. Nie
przygotowywał nowych pól pod uprawy, nie zgadywał; wyrośnie czy nie wyrośnie? On już to wiedział, wystarczyło, że
zobaczył kępę kukurydzy. Wypatrzone
kępy mógł też uprawiać dookoła nowymi zasiewami albo poszerzać od południa dla
dobrego nasłonecznienia nowych zasiewów.
I takich miejsc (pól) w
tropikalnych warunkach widzę w okolicy bardzo dużo, na stokach wokół obozowiska
jak i w promieniu 15 minut od niego.
Oczywiście widzę to oczami WYOBRAŻNI, bo znam teren.
Czy wyobraźnia ma oczy? Moja ma.
Gdyby nie to, zajmował bym się dziś konsumowaniem przetworzonej kukurydzy w stanie
stałym lub płynnym a nie prozą popularnonaukową na jej temat.
Skamieniałe narzędzie drewniane, z lewej ubytek.
Zbliżenie części roboczej.
Szczegół, czubek z dużym kątem do spulchniania i rycia. Wyraźne warstwy twardego drewna. Powierzchnie strugane i szlifowane w poprzek włókien - największa wytrzymałość!
Homo erectus nie walczył z naturą jak człowiek współczesny, on naturę
wykorzystywał do swoich celów, tak nakazywało mu doświadczenie przodków i
obserwacje poczynione przez pokolenia, przez setki tysięcy lat.
Przykładem naszej głupoty w
walce z naturą jest esej „Akacjowa Oaza” a tam hasło „wsio budziet kukurydza”,
tam akacja wygrała!
A ja jaj! Ale się
narobiło. Nasz przodek przekonał mnie,
że lepsze jest domniemanie na tak, niż negowanie wszystkiego, co możliwym ale
wcale nie wykluczonym jest.
Wielokrotnie na tych stronach przekonywałem Czytelników, że niemożliwe
jest możliwe a wykluczyć się nie da w świetle dowodów. Artefakty mówią(?) same za siebie.
Prezentowane narzędzia
wykonywane i stosowane były przez Homo erectusa, są artefaktami bez
względu na to, czy to się komuś podoba, czy nie.
P.s. FESTIWAL ADORACJI CHLEBA – to akcja
rozpoczęta na moim profilu na Facebooku i na stronie;
Akcja zakończyła się szybciej
niż się spodziewałem. Niewiedza i pustogłowie
szaleją po Internecie, bo tzw. społeczność mnoży tylko wygłupy.
Foto autor Roman
Wysocki
26.07.2014 Bystrzyca Górna
k.Wlenia.
Prawa autorskie zastrzeżone.