Translate

Habilitacja z ognia wyjęta - cz.2.



Habilitacja z ognia wyjęta.
W literaturze nie ma kategorycznego stwierdzenia lub dowodu, kiedy to człowiek ujarzmił ogień – pisze się od 1 mln.-800 tys. lat p.n.e.  I dlatego formatując tabelę w Tablicy musiałem sformatować dodatkowy wiersz i zastanowić się, co zrobić dalej.  Musiałem umieścić „Ogień, okres przełomu” z pominięciem dotychczasowej numeracji.

Luka czasowa każe mi zakwestionować tezę, że stało się to wszędzie, w tym samym czasie i samoistnie w całej populacji Homo erectus, na całym Świecie.  Wiem, bo za uczonymi paplałem, używałem tej tezy w swoich wywodach w eseju „Ogień –zbiorowe szaleństwo”.
Jednak koty liżące „kamienie”; gotowane mięso i wypieki, i znaleziska krzemieni pochodzących z innych regionów, każą mi zmienić zdanie.
Przeciem nie krowa i pogląd zmienić mogę.
A że uczonym nie jestem, to za błędy korzę się i przepraszam.

Sól (w domyśle) i krzemienie każą mi domniemywać rozwiniętych kontaktów i wymiany z sąsiednimi regionami.  Kontaktów fizycznych dotyczących przemieszczania materii i matrymonialnych dotyczących poszukiwania stałych związków.  Jak zapodają uczone księgi nasz przodek wędrował za krzemieniem setki kilometrów.  Skoro na Ziemi Niczyjej krzemień był ze skamieniałości dna morza i to na powierzchni, to był też przedmiotem wymiany lub celem wypraw osobników z sąsiednich regionów.  I już mamy wielostronne i wielokierunkowe kontakty.  Nie obyło się przy tym bez wymiany informacji dotyczących zwyczajów i stosowanych technologii.
Wieść o ogniu w ciągu 200 tys.lat, bo tyle wynosi luka w obliczeniach uczonych, przez ten czas mogła obiec ówczesny Świat wiele razy.  A technologia i narzędzia do sporządzania ognia dostosowane zostały przez odbiorców tej nowiny, do materiałów dostępnych w danym regionie i środowisku.  I te techniki były różne w różnych rejonach Świata. 
To znaczy, że w Świat poszła plotka a myśl rozmnożyła się w głowach na różne praktyczne sposoby.  Nikt tego ognia po Świecie nie roznosił ale każden jeden na Świecie chciał go mieć.

Znowu muszę się tłumaczyć, dlaczego do tego wracam.
Bo w czasie, kiedy inne rodziny i grupy wędrowały po Świecie, zasiedlały kolejne kontynenty, nasz przodek pozostawał na miejscu w Sudetach.
I nie siedział syty a po próżnicy w dobrostanie ładnej pogody. 
W Okresie III – surowe 1,6 a może 1,4 mln. lat p.n.e., czyli od początków zasiedlenia, aż po 1 mln. lat p.n.e. rozpoznawał środowisko, zasoby do wykorzystania.  Zdobywał potrzebną wiedzę, umiejętności i doświadczenie.
W tym wyprzedził swoich pobratymców wędrujących z miejsca na miejsce, przez Świat.  W jego głowie wylęgały się różne myśli a ta jedna nade wszystko.

Wtedy rozpoznawał wystąpienia krzemienia ze skamieniałości, opanował wyrób najprostszych narzędzi; odłupków i siekier a zatem także wiórów.  Bo bez wiórów przy łupaniu krzemieni się nie obyło.  

Ktoś, kto zna narzędzia krzemienne tylko z katalogów nie wie, że Homo erectus wykonywał i stosował wióry.  Z pełną nieświadomością ten ktoś pisze NIE w księgach a wy-uczeni na katalogach powtarzają tę bzdurę przez wieki.
Po odłupaniu odłupka od bryły krzemienia wystarczy kolejne uderzenie kilka milimetrów obok świeżego ubytku, od miejsca poprzedniego uderzenia, aby uzyskać odłupek-łuskę.  Wiór ostrzejszy na krawędziach od najostrzejszych brzytew.  Nasz przodek potrzebował takiego narzędzia, bo miał dla nich zastosowanie właśnie do skracania i usuwania owłosienia.  Zdanie – nie wykonywał wiórów – należy wykreślić z ksiąg raz na zawsze.  Dla pewności trzeba wziąć krzemień i kamień w dłonie, i walić jeden o drugi, gdzie popadnie.
A uważać przy tym na palce.

Wtedy też opanował wyrób oszczepów i narzędzi drewnianych z użyciem wymienionych narzędzi krzemiennych. 
Był dociekliwym obserwatorem. 
To od zwierząt dowiadywał się, czego może spróbować i czym może się pożywić, bo nie wszystko co zjadali roślinożercy nadawało się dla niego do spożycia.  Selekcjonował kolejne surowce roślinne do spożycia w stanie surowym.
Od zwierząt dowiedział się, że mięso zakopane w ziemi psuje się wolniej, ma dłuższy okres przydatności do spożycia od mięsa pozostawionego na wierzchu.  On tę metodę wykorzystał i udoskonalił.

Zalepienie mięsa w rozmoczonej glinie i pozostawienie na wierzchu do wyschnięcia pozwalało na przeróbkę i gromadzenie zapasów.  Po wyschnięciu skorupy glinianej, mógł spożywać mięso zarówno następnego dnia jak i za tydzień, za miesiąc lub później.  W glinie nie obyło się bez piachu, po otwarciu skorupy, przed krojeniem i spożyciem należało porcję wypłukać w wodzie i dobrze, bo stało się to wymagalnym nawykiem - nakazem. 
Mięso wydobyte ze skorupy glinianej w kolejnych dniach było nadal surowe.  Trzeba je było odcinać i kroić odłupkiem na kęsy do pogryzienia, przeżucia i połknięcia.
Porcja otwarta z gliny po tygodniu lub nawet kilku była skruszała, „dojrzała” (skruszona, cokolwiek by to znaczyło w innych językach – translatory), była i miększa przy dzieleniu i smaczniejsza w jedzeniu.  Wystarczyło kroić kęsy do pogryzienia i przełykać bez przeżuwania.
Mięso otwarte po miesiącu lub nawet kilku miało konsystencję masła w stanie stałym, wystarczyło je nabrać lub oddzielić odłupkiem, rozpływało się w ustach, że o smaku nie wspomnę.  Było to przetwarzanie żywności bez użycia ognia.

Wymienione powyżej i na Tablicach osiągnięcia, sposoby ogarnięcia środowiska, pierwsze wynalazki i ich powszechne zastosowania ilustrują poziom intelektualny naszego przodka do końca Okres III surowe.
Skoro zaś poza odłupkami i kilku oszczepami przez ostatnie 200 lat uczeni nie znaleźli na Świecie - nic z dobytku Homo erectusa wyszczególnionego w Tablicy Okres III ani nic spoza niej, to poproszę Czytelników o wyłączenie głośników, bo tu wywalę z obu luf.

Pierwsze celowe rozpalenia ognia i pierwsze jego zastosowania odbyły się na Ziemi Niczyjej.

Wieść pieszo poszła w Świat, bo to był przełom!  Obyło się bez Interneta.

Ogień Homo erectus widział i znał od zawsze z pożarów i klęsk żywiołowych.
Podczas łupania krzemieni wielokrotnie wzniecał ogień od iskier, produktu ubocznego przy łupaniu i były to wypadki przy pracy.  Wystarczyło to zjawisko ogarnąć i okiełznać.  Podczas kolejnych przypadkowych podpaleń nauczył się zasad przeciwpożarowych.  Nauczył się zabijania ognia i zatrzymywania go w miejscu.  Skrzesał ogień celowo, bo już wiedział jak to zrobić, wiedział już jak nad nim panować i jak zmusić go do pracy dla swoich potrzeb.  Naszemu przodkowi ogień był bardzo potrzebny i był na wystarczającym poziomie intelektualnym, aby to zrobić.  Homo erectus, mieszkaniec Ziemi Niczyjej w tym momencie był po prostu mądrzejszy od innych. 
Znał smak mięsa zwierząt padłych w pożarach sawanny a porcje mięsa zalepione w rozmoczonej glinie czekały na ciąg dalszy.  Im się spieszyło do ognia.  Rozmoczona glina nie zdawała egzaminu w ogniu, pieniła się i pękała.  Ale rozmoczona, wygnieciona (wyrobiona) i ulepiona kawałek po kawałku, i wysuszona nadawała się akuratnie.  I była w tym ciągłość myślowa i technologiczna a działania celowe i konsekwentne, i nie zdarzyło się to nigdzie indziej na Świecie.
Gdzie indziej takich znalezisk brak albo ich nie odczytano.

W społecznościach Homo erectusa objawiały się indywidualności, to osobniki swoją wiedzą i zdolnościami manualnymi predysponowane do stawiania następnych i następnych kroków.  Osobniki otwarte na nowe doświadczenia a wynikające z dotychczasowych.  Pośród mieszkańców Ziemi Niczyjej też ich nie brakowało a pozostali bez trudu przyswajali i stosowali nowości.  Kapitał intelektualny i korzystne warunki środowiskowe na początku Okresu IV- gotowane, sprzyjały dalszemu rozwojowi społeczności, budowie sztucznego środowiska a w konsekwencji – rozwojowi cywilizacji.

Prezentowane przeze mnie zbiory esejów, zestawienia i opracowania są moją pracą habilitacyjną, pierwszą taką w Internecie i we w Świecie.  Habilituje się przed społecznością międzynarodową, bo ta jest w odróżnieniu od uczonych i uniwersytetów, których w mojej pracy zbrakło.  A robię to sam, bom samouk i żaden z nich do tego nie stanie.
Rozumiem ich zacietrzewienie, sprzątnąłem im sprzed nosa setki tematów prac doktorskich i to ja się na nich doktoryzowałem, i robiłem to na Waszych oczach wielokrotnie.  Mogli włączyć się do mojej pracy, mieli na to 11 lat a tak wyszli na …..   Szli w zaparte, ja też ale ja miałem za sobą Homo erectusa.
Pisałem ją po prostu i dla ludzi, od Alaski po Australię.  Czytają mnie ci, którzy rozumieją o czym piszę a żadne zmowy ani blokady mnie nie zatrzymają. 
Mam ograniczone zaufanie do uczonych.  W przeszłości, to oni wymyślali i realizowali masowe zabijanie.  I to oni w Kosmosie przed kilku laty zrobili Plutona w balona.
Zaznaczam, że zasada ograniczonego zaufania dotyczy każdego, kto formułuje przekaz, także i mnie twórcy tego przekazu.

Przymiotem historii jest jej ciągłość i logiczny przebieg zdarzeń.  Dotychczasowy dorobek nauki w prehistorii, to pojedyncze odkrycia lub wymysły nanizane na osi czasu.  Zbrakło mi w tym nawet osnowy choćby punktów zaczepienia.  Więcej w tym dziur i luk, jak ta opisana powyżej a materii brak. 
Mam nadzieję, że udało mi się ogarnąć całość, nadać logiczny ciąg wydarzeń, bo do tego i dla mnie samego miała służyć ta praca – chciałem wiedzieć.  
Ja ten milion lat przemierzałem wzdłuż i w szerz na własnych nogach.  Mam go w nogach, w krzyżu i wreszcie w głowie.  Pozostaję w nadziei, że za mną pójdą inni, w innych regionach czeka na nich wiele doktoratów i habilitacji.  Trzeba Wam tylko poczytać… kamienie.
A propos, co tam słychać u Homo erectusa w Chinach?  Już biorę się za naukę języka, bo tam mnie nie czytają.

Poddałem powszechnej weryfikacji setki (ok. 500 szt.) fotografii znalezisk, ich opisy i swoje wnioski.  Każde znalezisko jest obfotografowane i opisane a każde słowo jest udokumentowane zdjęciem. 
Jako habilitant przedstawiam Czytelnikom 11 lat ciężkiej (fizycznej!) pracy badawczej; poszukiwań i kilku lat publikacji do samotnej kontemplacji przed monitorem i cichej a pobłażliwej akceptacji… 
Nasz wymarły przodek był ciekaw wszystkiego, był ciekaw Świata i dlatego Epoka Kamienia Łupanego jest znacznie ciekawsza od tego, co o niej piszą i od tych, którzy to robią.
Zapraszam Was do lektury i życzę wypieków na twarzy;

                                         s. hab. Roman Wysocki
(s. –samouk, hab.- habilitowany)
31.07.2015 Bystrzyca k.Wlenia
Prawa autorskie zastrzeżone.



08.08.2015 aktualizacja.
Z okazji habilitacji pozwoliłem sobie otworzyć stronę na Facebooku;
Doszedłem do wniosku, że nie wszystkim chce się czytać a fotografie mówią same za siebie. 
Zamieszczam tam linki do bieżących publikacji oraz sukcesywnie publikuję albumy zdjęć użytych w tomie I i II. 
Kolejność zamieszczanych albumów zgodna jest z kolejnością esejów tomu I-go czyli z kolejnością znalezisk na początku prac, jest jednak rozszerzona o znaleziska tomu II-go, dalej z cyklami esejów i kolejnymi odkryciami.  Dla porządku segregowałem zdjęcia kolejnymi rozpoznanymi materiałami  stosowanymi przez Homo erectusa w życiu codziennym i od święta.
Zaznaczam, że prezentowane znaleziska są przeze mnie rozpoznane i opisane ale nie są potwierdzone ani przebadane przez specjalistów.  Po kilku latach poszukiwań w terenie miałem wyodrębnione stanowiska, siedliska naszego przodka i tam pochylałem się nad ziemią.  Od czterech lat informowałem o tym publikacjami zarówno społeczność jak i uczonych.  A prezentowane fotografie przedstawiają zaledwie kilkaset kamieni, zrozumiałych dla Czytelników wybranych spośród tysięcy w zbiorach a wybranych z milionów tych, które podnosiłem z ziemi..

Zapraszam do galerii Homo erectusa, do oglądania przedmiotów, które nasz przodek kształtował w dłoniach.  Formował je posługując się przy tym mózgiem i narzędziami.  Robił to mając na myśli cele doraźne, tu i teraz, jak i odległe zaplanowane efekty swoich działań.  I robił to nie tylko dla siebie, dla utrzymania swojego bytu osobniczego, robił to także dla innych.
Osiągnął wyżyny intelektu, dosięgnął Sztuki (współczesnej!) - wielkiego uogólnienia i syntezy myśli.  Albo to Sztuka osiągnęła poziom …
Życzę Wam przy tym wypieków na twarzy, jak w zwyczaju.

P.s. Ciekaw jestem, przy którym zdjęciu stwierdzicie, że coś w tym jest?
Trzymajcie się krzesła, bo wtedy okaże się, że to wszystko dzieje się naprawdę.  Życzę powodzenia, od tej chwili jesteście moimi wspólnikami.  Nawiązaliście kontakt z naszym przodkiem.  To bardzo dużo i o to właśnie mi chodziło.
A uczeni, no cóż, pal ich sześć a nawet siedem.  Ich niewiedza była dla mnie świetnym punktem odniesienia, bez obrazy (!).
Żyją pośród bytów, które wymyślili, narzucili innym i nie są w stanie wydostać się z tego kręgu. Odkrywając 257 grobowiec faraona i.t.p. nie odkrywają nic nowego, różne się tylko szczegóły.  
Nowe stoi w miejscu i puka się w głowę.
Homo erectus przekroczył bariery ich wyobraźni i za to właśnie dostanie Nobla.