Habilitacja z ognia wyjęta.
W literaturze nie ma kategorycznego stwierdzenia lub dowodu,
kiedy to człowiek ujarzmił ogień – pisze się od 1 mln.-800 tys. lat p.n.e. I dlatego formatując tabelę w Tablicy
musiałem sformatować dodatkowy wiersz i zastanowić się, co zrobić dalej. Musiałem umieścić „Ogień, okres przełomu” z
pominięciem dotychczasowej numeracji.
Luka czasowa każe mi zakwestionować tezę, że stało się to wszędzie,
w tym samym czasie i samoistnie w całej populacji Homo erectus, na całym
Świecie. Wiem, bo za uczonymi paplałem, używałem
tej tezy w swoich wywodach w eseju „Ogień –zbiorowe szaleństwo”.
Jednak koty liżące „kamienie”; gotowane mięso i wypieki, i
znaleziska krzemieni pochodzących z innych regionów, każą mi zmienić zdanie.
Przeciem nie krowa i pogląd zmienić mogę.
A że uczonym nie jestem, to za błędy korzę się i
przepraszam.
Sól (w domyśle) i krzemienie każą mi domniemywać
rozwiniętych kontaktów i wymiany z sąsiednimi regionami. Kontaktów fizycznych dotyczących
przemieszczania materii i matrymonialnych dotyczących poszukiwania stałych
związków. Jak zapodają uczone księgi
nasz przodek wędrował za krzemieniem setki kilometrów. Skoro na Ziemi Niczyjej krzemień był ze
skamieniałości dna morza i to na powierzchni, to był też przedmiotem wymiany
lub celem wypraw osobników z sąsiednich regionów. I już mamy wielostronne i wielokierunkowe
kontakty. Nie obyło się przy tym bez wymiany
informacji dotyczących zwyczajów i stosowanych technologii.
Wieść o ogniu w ciągu 200 tys.lat, bo tyle wynosi luka w
obliczeniach uczonych, przez ten czas mogła obiec ówczesny Świat wiele razy. A technologia i narzędzia do sporządzania
ognia dostosowane zostały przez odbiorców tej nowiny, do materiałów dostępnych
w danym regionie i środowisku. I te
techniki były różne w różnych rejonach Świata.
To znaczy, że w Świat poszła plotka a myśl rozmnożyła się w
głowach na różne praktyczne sposoby.
Nikt tego ognia po Świecie nie roznosił ale każden jeden na Świecie chciał
go mieć.
Znowu muszę się tłumaczyć, dlaczego do tego wracam.
Bo w czasie, kiedy inne rodziny i grupy wędrowały po
Świecie, zasiedlały kolejne kontynenty, nasz przodek pozostawał na miejscu w
Sudetach.
I nie siedział syty a po próżnicy w dobrostanie ładnej pogody.
W Okresie III – surowe 1,6 a może 1,4 mln. lat p.n.e., czyli
od początków zasiedlenia, aż po 1 mln. lat p.n.e. rozpoznawał środowisko,
zasoby do wykorzystania. Zdobywał
potrzebną wiedzę, umiejętności i doświadczenie.
W tym wyprzedził swoich pobratymców wędrujących z miejsca na
miejsce, przez Świat. W jego głowie wylęgały
się różne myśli a ta jedna nade wszystko.
Wtedy rozpoznawał wystąpienia krzemienia ze skamieniałości,
opanował wyrób najprostszych narzędzi; odłupków i siekier a zatem także wiórów. Bo bez wiórów przy łupaniu krzemieni się nie
obyło.
Ktoś, kto zna narzędzia krzemienne tylko z katalogów nie
wie, że Homo erectus wykonywał i stosował wióry. Z pełną nieświadomością ten ktoś pisze NIE w
księgach a wy-uczeni na katalogach powtarzają tę bzdurę przez wieki.
Po odłupaniu odłupka od bryły krzemienia wystarczy kolejne
uderzenie kilka milimetrów obok świeżego ubytku, od miejsca poprzedniego uderzenia,
aby uzyskać odłupek-łuskę. Wiór
ostrzejszy na krawędziach od najostrzejszych brzytew. Nasz przodek potrzebował takiego narzędzia,
bo miał dla nich zastosowanie właśnie do skracania i usuwania owłosienia. Zdanie – nie wykonywał wiórów – należy
wykreślić z ksiąg raz na zawsze. Dla
pewności trzeba wziąć krzemień i kamień w dłonie, i walić jeden o drugi, gdzie
popadnie.
A uważać przy tym na palce.
Wtedy też opanował wyrób oszczepów i narzędzi drewnianych z
użyciem wymienionych narzędzi krzemiennych.
Był dociekliwym obserwatorem.
To od zwierząt dowiadywał się, czego może spróbować i czym
może się pożywić, bo nie wszystko co zjadali roślinożercy nadawało się dla
niego do spożycia. Selekcjonował kolejne
surowce roślinne do spożycia w stanie surowym.
Od zwierząt dowiedział się, że mięso zakopane w ziemi psuje
się wolniej, ma dłuższy okres przydatności do spożycia od mięsa pozostawionego
na wierzchu. On tę metodę wykorzystał i
udoskonalił.
Zalepienie mięsa w rozmoczonej glinie i pozostawienie na
wierzchu do wyschnięcia pozwalało na przeróbkę i gromadzenie zapasów. Po wyschnięciu skorupy glinianej, mógł
spożywać mięso zarówno następnego dnia jak i za tydzień, za miesiąc lub
później. W glinie nie obyło się bez
piachu, po otwarciu skorupy, przed krojeniem i spożyciem należało porcję
wypłukać w wodzie i dobrze, bo stało się to wymagalnym nawykiem - nakazem.
Mięso wydobyte ze skorupy glinianej w kolejnych dniach było
nadal surowe. Trzeba je było odcinać i kroić
odłupkiem na kęsy do pogryzienia, przeżucia i połknięcia.
Porcja otwarta z gliny po tygodniu lub nawet kilku była
skruszała, „dojrzała” (skruszona, cokolwiek by to znaczyło w innych językach –
translatory), była i miększa przy dzieleniu i smaczniejsza w jedzeniu. Wystarczyło kroić kęsy do pogryzienia i
przełykać bez przeżuwania.
Mięso otwarte po miesiącu lub nawet kilku miało konsystencję
masła w stanie stałym, wystarczyło je nabrać lub oddzielić odłupkiem, rozpływało
się w ustach, że o smaku nie wspomnę.
Było to przetwarzanie żywności bez użycia ognia.
Wymienione powyżej i na Tablicach osiągnięcia, sposoby
ogarnięcia środowiska, pierwsze wynalazki i ich powszechne zastosowania
ilustrują poziom intelektualny naszego przodka do końca Okres III surowe.
Skoro zaś poza odłupkami i kilku oszczepami przez ostatnie
200 lat uczeni nie znaleźli na Świecie - nic z dobytku Homo erectusa wyszczególnionego
w Tablicy Okres III ani nic spoza niej, to poproszę Czytelników o wyłączenie
głośników, bo tu wywalę z obu luf.
Pierwsze celowe rozpalenia
ognia i pierwsze jego zastosowania odbyły się na Ziemi Niczyjej.
Wieść pieszo poszła w Świat, bo to był przełom! Obyło się bez Interneta.
Ogień Homo erectus widział i znał od zawsze z pożarów
i klęsk żywiołowych.
Podczas łupania krzemieni wielokrotnie wzniecał ogień od
iskier, produktu ubocznego przy łupaniu i były to wypadki przy pracy. Wystarczyło to zjawisko ogarnąć i okiełznać. Podczas kolejnych przypadkowych podpaleń
nauczył się zasad przeciwpożarowych.
Nauczył się zabijania ognia i zatrzymywania go w miejscu. Skrzesał ogień celowo, bo już wiedział jak to
zrobić, wiedział już jak nad nim panować i jak zmusić go do pracy dla swoich
potrzeb. Naszemu przodkowi ogień był bardzo
potrzebny i był na wystarczającym poziomie intelektualnym, aby to zrobić. Homo erectus, mieszkaniec Ziemi
Niczyjej w tym momencie był po prostu mądrzejszy od innych.
Znał smak mięsa zwierząt padłych w pożarach sawanny a porcje
mięsa zalepione w rozmoczonej glinie czekały na ciąg dalszy. Im się spieszyło do ognia. Rozmoczona glina nie zdawała egzaminu w
ogniu, pieniła się i pękała. Ale
rozmoczona, wygnieciona (wyrobiona) i ulepiona kawałek po kawałku, i wysuszona
nadawała się akuratnie. I była w tym
ciągłość myślowa i technologiczna a działania celowe i konsekwentne, i nie
zdarzyło się to nigdzie indziej na Świecie.
Gdzie indziej takich znalezisk brak albo ich nie odczytano.
W społecznościach Homo erectusa objawiały się
indywidualności, to osobniki swoją wiedzą i zdolnościami manualnymi
predysponowane do stawiania następnych i następnych kroków. Osobniki otwarte na nowe doświadczenia a
wynikające z dotychczasowych. Pośród
mieszkańców Ziemi Niczyjej też ich nie brakowało a pozostali bez trudu
przyswajali i stosowali nowości. Kapitał
intelektualny i korzystne warunki środowiskowe na początku Okresu IV- gotowane,
sprzyjały dalszemu rozwojowi społeczności, budowie sztucznego środowiska a w
konsekwencji – rozwojowi cywilizacji.
Prezentowane przeze mnie zbiory esejów, zestawienia i
opracowania są moją pracą habilitacyjną, pierwszą taką w Internecie i we w
Świecie. Habilituje się przed
społecznością międzynarodową, bo ta jest w odróżnieniu od uczonych i
uniwersytetów, których w mojej pracy zbrakło.
A robię to sam, bom samouk i żaden z nich do tego nie stanie.
Rozumiem ich zacietrzewienie, sprzątnąłem im sprzed nosa
setki tematów prac doktorskich i to ja się na nich doktoryzowałem, i robiłem to
na Waszych oczach wielokrotnie. Mogli
włączyć się do mojej pracy, mieli na to 11 lat a tak wyszli na ….. Szli w
zaparte, ja też ale ja miałem za sobą Homo erectusa.
Pisałem ją po prostu i dla ludzi, od Alaski po
Australię. Czytają mnie ci, którzy
rozumieją o czym piszę a żadne zmowy ani blokady mnie nie zatrzymają.
Mam ograniczone zaufanie do uczonych. W przeszłości, to oni wymyślali i realizowali
masowe zabijanie. I to oni w Kosmosie przed kilku laty zrobili Plutona w
balona.
Zaznaczam, że zasada ograniczonego zaufania dotyczy każdego,
kto formułuje przekaz, także i mnie twórcy tego przekazu.
Przymiotem historii jest jej ciągłość i logiczny przebieg zdarzeń. Dotychczasowy dorobek nauki w prehistorii, to
pojedyncze odkrycia lub wymysły nanizane na osi czasu. Zbrakło mi w tym nawet osnowy choćby punktów zaczepienia. Więcej w tym dziur i luk, jak ta opisana powyżej
a materii brak.
Mam nadzieję, że udało mi się ogarnąć całość, nadać logiczny
ciąg wydarzeń, bo do tego i dla mnie samego miała służyć ta praca – chciałem
wiedzieć.
Ja ten milion lat przemierzałem wzdłuż i w szerz na własnych
nogach. Mam go w nogach, w krzyżu i
wreszcie w głowie. Pozostaję w nadziei,
że za mną pójdą inni, w innych regionach czeka na nich wiele doktoratów i
habilitacji. Trzeba Wam tylko poczytać…
kamienie.
A propos, co tam słychać u Homo erectusa w Chinach? Już biorę się za naukę języka, bo tam mnie
nie czytają.
Poddałem powszechnej weryfikacji setki (ok. 500 szt.)
fotografii znalezisk, ich opisy i swoje wnioski. Każde znalezisko jest obfotografowane i
opisane a każde słowo jest udokumentowane zdjęciem.
Jako habilitant przedstawiam Czytelnikom 11 lat ciężkiej
(fizycznej!) pracy badawczej; poszukiwań i kilku lat publikacji do samotnej
kontemplacji przed monitorem i cichej a pobłażliwej akceptacji…
Nasz wymarły przodek był ciekaw wszystkiego, był ciekaw
Świata i dlatego Epoka Kamienia Łupanego jest znacznie ciekawsza od tego, co o
niej piszą i od tych, którzy to robią.
Zapraszam Was do lektury i życzę wypieków na twarzy;
s.
hab. Roman Wysocki
(s. –samouk, hab.- habilitowany)
31.07.2015 Bystrzyca k.Wlenia
Prawa autorskie zastrzeżone.
08.08.2015 aktualizacja.
Z okazji habilitacji pozwoliłem sobie otworzyć stronę na
Facebooku;
Doszedłem do wniosku, że nie wszystkim chce się czytać a
fotografie mówią same za siebie.
Zamieszczam tam linki do bieżących publikacji oraz
sukcesywnie publikuję albumy zdjęć użytych w tomie I i II.
Kolejność zamieszczanych albumów zgodna jest z kolejnością
esejów tomu I-go czyli z kolejnością znalezisk na początku prac, jest jednak
rozszerzona o znaleziska tomu II-go, dalej z cyklami esejów i kolejnymi odkryciami.
Dla porządku segregowałem zdjęcia
kolejnymi rozpoznanymi materiałami
stosowanymi przez Homo erectusa w życiu codziennym i od święta.
Zaznaczam, że prezentowane znaleziska są przeze mnie
rozpoznane i opisane ale nie są potwierdzone ani przebadane przez
specjalistów. Po kilku latach poszukiwań
w terenie miałem wyodrębnione stanowiska, siedliska naszego przodka i tam
pochylałem się nad ziemią. Od czterech
lat informowałem o tym publikacjami zarówno społeczność jak i uczonych. A prezentowane fotografie przedstawiają zaledwie
kilkaset kamieni, zrozumiałych dla Czytelników wybranych spośród
tysięcy w zbiorach a wybranych z
milionów tych, które podnosiłem z ziemi..
Zapraszam do galerii Homo erectusa, do oglądania
przedmiotów, które nasz przodek kształtował w dłoniach. Formował je posługując się przy tym mózgiem i
narzędziami. Robił to mając na myśli
cele doraźne, tu i teraz, jak i odległe zaplanowane efekty swoich działań. I robił to nie tylko dla siebie, dla
utrzymania swojego bytu osobniczego, robił to także dla innych.
Osiągnął wyżyny intelektu, dosięgnął Sztuki (współczesnej!) -
wielkiego uogólnienia i syntezy myśli.
Albo to Sztuka osiągnęła poziom …
Życzę Wam przy tym wypieków na twarzy, jak w zwyczaju.
P.s. Ciekaw jestem, przy którym zdjęciu stwierdzicie, że coś
w tym jest?
Trzymajcie się krzesła, bo wtedy okaże się, że to wszystko
dzieje się naprawdę. Życzę powodzenia,
od tej chwili jesteście moimi wspólnikami.
Nawiązaliście kontakt z naszym przodkiem. To bardzo dużo i o to właśnie mi chodziło.
A uczeni, no cóż, pal ich sześć a nawet siedem. Ich niewiedza była dla mnie świetnym punktem
odniesienia, bez obrazy (!).
Żyją pośród bytów, które wymyślili, narzucili innym i nie są
w stanie wydostać się z tego kręgu. Odkrywając 257 grobowiec faraona i.t.p. nie
odkrywają nic nowego, różne się tylko szczegóły.
Nowe stoi w miejscu i puka się w głowę.
Homo erectus przekroczył bariery ich wyobraźni i
za to właśnie dostanie Nobla.