Translate

II Cywilizacja. Granice wyobraźni.



Granice wyobraźni.
Mniemanologia stosowana, to może zaszkodzić.
Kilka lat przed moim się urodzeniem wynaleziono tranzystor.  Było to urządzenie elektroniczne wielkości dużego garnka, na którym eksperymentalnie badano przepływy prądu w półprzewodnikach.
I stało się, właściwości półprzewodników spodobały się uczonym, zaraz znaleźli dla nich zastosowania, znaleźli mnóstwo zastosowań.  Ruszyła lawina intelektu gatunku Homo sapiens.  Efektem tej lawiny na przestrzeni kilkudziesięciu lat są jednostki obliczeniowe z setkami tysięcy tranzystorów upakowanych na jednym milimetrze kwadratowym.  A przecież to takie proste, jeden tranzystor to jeden paciorek w liczydłach i dwie możliwe odpowiedzi 0 lub 1.

Ale w początkach tej drogi, żeby zbudować maszynę liczącą za człowieka, trzeba było te garnki zestawiać i połączyć ze sobą drutami.  Toteż pierwsze egzemplarze wypełniały swoim jestestwem całkiem duże pomieszczenia i żywiły się całym prądem z podstacji elektrycznej.  Droga w gabaryty była nieopłacalna ani materiałowo, ani energetycznie.  Badania właściwości i struktur materiałów półprzewodnikowych pozwoliły na miniaturyzację.
Ta droga też ma się ku końcowi, barierą są nieprzekraczalne wymiary atomu, dalej już się nie da.
Ale uczeni już badają związki organiczne pod kątem przepływów prądu. Czepiają się wszystkiego, czepiają się nawet naszych komórek nerwowych.  Za chwilę nasze mózgi zostaną podłączone do sieci.  Co chwila napotykamy na granicę, aby tę granicę ominąć lub przekroczyć.
Bo granicy nie ma!  Określa ją tylko stan techniki, etyki i ekonomi na dzień dzisiejszy 03.01.2015 godz. 10.29.15.

Poręcznym na dziś przykładem jest smartfon.  Cała filozofia jest w nim w procesorze wielkości łepka od szpilki a może już tylko kropki.  To nic, że jest to większa lub mniejsza płytka z mnóstwem ostrych końcówek, nóżek do wstawienia i zalutowania, gdzie trzeba.  Tę całą filozofię zwaną elektroniką trzeba połączyć drutami, ścieżkami ze Światem.  Dlaczego więc budujemy coraz większe?  Bo ogranicza nas komunikacja z tą kropką.  Dla własnej wygody chcemy widzieć coraz większe i czytelniejsze obrazy, słyszeć i mówić do dziurki w najlepszej jakości dźwięku, musimy wykonywać czynności (sterować je) palcami.  Jesteśmy ograniczeni percepcją, postrzeganiem wzrokowym i słuchem, wydolnością i dostępem kończyn (palców).  Jesteśmy i wygodni, i wymagający.
Wystarczy więc umieścić tę kropkę w naszym mózgu.  Ona wyświetli i odegra nam, co trzeba bez pudełka i całego tego anturaża, który jeszcze ma nazwę.
Bo granicy nie ma!  Bo jest na to nasze przyzwolenie.

Spytacie, skąd u prostaka takie technologiczne podejście?
Odpowiadam; Wyciągnąłem je ze strzechy Homo erectusa.
Napisałem tam o liściach kukurydzy i trzciny cukrowej w zastosowaniu naszego przodka.  Ale to dotyczy wszystkich działań rozwijającej się cywilizacji.
Nasz przodek był tak samo ciekaw materiałów i ich zastosowań, jak my.  Był tak samo jak my praktyczny i potrzebujący, i jedno zastosowanie nowego materiału rodziło następne zastosowania.  I na stronach tej książki jest na to mnóstwo przykładów.
Posłużyłem się tranzystorem, aby ukazać tempo przemian w całej wiosce w okresie mojego tu pobytu.  To tempo jest dziś lawinowe i jest już nie do ogarnięcia.  Jeszcze nigdy w dziejach Ludzkości tak nie było.

Zaglądając głęboko w historię, robiąc przy tym wyimaginowany wykres rozwoju konkretnych cywilizacji spostrzegamy wzloty i upadki.  Wzrost ilości przełomowych wynalazków przez wieki i wielowiekowe upadki, otchłanie wypełnione wzajemnym wyżynaniem się społeczeństw.  Tempo wyżynania skracały pojedyncze mordercze wynalazki, kolejne osiągnięcia Ludzkości.
Tego nie da się porównać z poziomem naszego przodka, bo tempo jego przemian, przekraczanie kolejnych punktów krytycznych na drodze do cywilizacji następowało bardzo wolno.  W końcu był pierwszą istotą myślącą, która wyszła z natury i musiała w tej naturze funkcjonować, aby z czasem tę naturę zmieniać dla swoich potrzeb.

Niemal każde wydarzenie, wynalazek czy zastosowanie ma swoje konsekwencje w rozwoju społecznym.  Pokazałem w przykładzie, że dziś ma to wymiar globalny i lawinowy.
W czasach naszego przodka każde takie zdarzenie miało wpływ na myślenie najbliższego otoczenia; rodziny, grupy a z czasem w kontakcie z innymi grupami, miało swój oddźwięk w regionie.  I, jak piszę na stronach tej książki, miało wpływ na populację w całych Sudetach.  Wiem to z napływających do mnie artefaktów. Każde takie powodowało zmiany w myśleniu (w głowach) kolejnych osobników i całej populacji w regionie.
To był dorobek intelektualny populacji, to były zasoby do dalszego wykorzystania.  Jeśli przy układaniu liści w poszyciu, nasz przodek pomyślał o upleceniu maty czy koszyka i powiązaniu ich włóknami łyka, to mógł to zrobić. Bo intelektualnie, materiałowo i technologicznie był do tego przygotowany a zarówno maty jak i koszyki były mu bardzo potrzebne.  Zrobił to, bo nie było żadnych ku temu ograniczeń.  Granicę wyznaczyli uczeni.

Granicą było słowo NIE i generalizacja na wszystko czego nie udało im się znaleźć albo odczytać.  Podejrzewam, że w uczonych magazynach zalegają tony materiałów zgromadzonych podczas wykopalisk, materiałów nie odczytanych i nie zinterpretowanych.
Podobnie jest ze Sztuką, którą uczeni dopiero po moich publikacjach zaczęli odkrywać wśród znalezisk ale o tym było w jednym z ostatnich esejów.
Do mnie dotarło kilka artefaktów nie poddających się uczonej interpretacji a więc niepotrzebnych i wyrzuconych.  Hi, hi, ja je odczytałem, rozpoznałem materiał i znalazłem praktyczne zastosowania u naszego przodka.  Opisałem je na stronach tej książki nie mówiąc nic nikomu (?).
Szykuje mi się kawał roboty!  Czytanie znalezisk zalegających magazyny i już przecieram oczy ze zdumienia.

A tort archeologiczny, o którym pisałem wielokrotnie, to dowód na to, że zamieszkiwał to i inne podobne miejsca na Ziemi Niczyjej od 1,6 mln. do 400-350 tys. lat p.u.  Stałe warunki bytu w jednym miejscu, to zarówno postęp, gromadzenie osiągnięć i doświadczeń, jak i niebezpieczeństwo stagnacji.  Toteż tempo przemian i kolejnych wynalazków było powolne ale było.  Naszemu przodkowi nie spieszno było do kropki z procesorem w mózgu.
Mam w sobie chyba coś z przodka, bo mnie też tej kropki nie brakuje.
Nanotechnologie mają się coraz lepiej.  Jakie oprogramowanie będą miały „kropki”?   Tego nikt nie wie ale wiadomo mi, że granic brak…
Jest się czego bać, bo jeśli poza logiką zero-jedynkową zaprogramujemy tam mistykę, to już będzie nasz koniec.

Użyłem przenośni „lawinowy” rozwój naszej Cywilizacji.  Jednak szukając praprzyczyny musimy wziąć pod uwagę praprzodka.  To on stoi na początku tej paraboli zdarzeń.  Bez względu na to, czy będziemy kreślić ją w górę, jako wzloty, czy będziemy kreślić ją w dół, jako upadek.  W naszych rozważaniach nad Ludzkością Homo erectus powinien mieć należne mu miejsce.  Blisko zera na osi czasu ale w należnym mu odstępie.  Temu służy ta pierwsza o nim książka.
Po dziesięciu latach poszukiwań, odkryć małych i dużych, po latach publikacji z przykrością muszę stwierdzić, że ta książka wykracza poza granice wyobraźni – uczonych. 
I słusznie, bo granic nie ma!

10.01.2015 Bystrzyca Górna k.Wlenia                               Roman Wysocki
Prawa autorskie zastrzeżone.