Przygotowanie mięsa do
gotowania w formie.
Okres IV – 1 mln. – 400
tys. lat p.u.
Skamieniałe serce wielkości pięści, nie wiedzieć czyje. Przygotowane do gotowania. Fragment z lewej na dole utrącony lemieszem.
Serce dokładnie przygotowane do zalepiania. Naczynia (żyły i tętnice) powycinane do środka. Nic nie mogło wystawać.
Tym razem muszę się przyznać
i pokajać - pisałem o lepieniu garnków a wyszło na to, że to wcale nie garnki a
formy. Bo oblepienie i zamknięcie
porcji w glinie, to przecież forma a nie garnek jaki. Muszę w przekorności swojej dawkować
napięcie Czytelników. Już pisanie o
lepieniu garnków było archeologicznym trzęsieniem ziemi. Przecież napięcie powinno dalej rosnąć i
dlatego dopiero na końcu dowiecie się, co z tych form wyszło. To wszystko pisanie musi zakończyć się
wybuchem – bo był!
Opisując działania Homo
erectusa podczas oblepiania surowego mięsa pokazałem na fotografiach
kanciasty połeć mięsa i wspomniałem, że trzeba go było uformować do zalepiania
w glinie. Posłużyłem się przy tym
gotowymi znalezionymi porcjami przygotowanymi do zalepiania.
Nie miałem przykładów, co i
jak robił. Bo to i czas odległy (ponad
milion lat), i erozja a destrukcja robi swoje, a i szczęścia zbrakło. Jeszcze nie ma tak dobrze, żebym na wszystko
znalazł dowody. Co to, to nie.
Ale w sąsiednich obozowiskach,
w następnym młodszym okresie znalazłem, czegom szukał i mam czym podziałać na
Waszą wyobraźnię, i co najważniejsze, pasuje mi to jak ulał. Bo i mam co pokazać.
Udziec widok ogólny.
Zbliżenie na nacięcia przy skórowaniu.
Widok ogólny z boku, widoczny ciąg dalszy cięcia z płaszczyzny górnej.
Etap 1 – skórowanie.
Skórowanie odbywało się na
całej zdobyczy albo na całych ćwierciach ofiary, aby pozyskana skóra była jak
największa do wykrojenia później fragmentów do zastosowania. Skórowanie zaczynano od dwóch nacięć pod
kątem aby chwytając za skórę w skrzyżowaniu odciągać od mięsa i nie rozrywać
przy tym skóry. Odcinając skórę odłupkiem od
mięsa na całej odsłaniającej się powierzchni można było pozyskać skórę z całej
zdobyczy, surową skórę - materiał do wyprawiania a później na wyroby.
Etap 2 – ćwiartowanie.
Nasz przodek znał budowę
swoich ofiar, potrafił wymacać kości i stawy, i tam w wiadomych sobie miejscach
ćwiartował (ciął) zdobycz na mniejsze kawałki.
Zbliżenie na ślady po usuwania kości, kość została podcięta po bokach, odcięta od spodu i wyrwana ze stawu (dołek po lewej).
Zbliżenie kości, obciętej i doszlifowanej, aby nie uszkodziła gliny.
Etap 3 – usuwanie lub
odcinanie kości.
Jeśli w porcji były kości
należało je usunąć lub pozostawić i odciąć wystające fragmenty albo odcinać
mięso ze wszystkich stron dzieląc przy tym mięso na małe porcje. Kto kucharzy ten wie, że po obróbce
cieplnej kości psują się najszybciej.
I tu jako przykładem posłużę się gotowanym udźcem, na którym to wszystko
jest narysowane przez Homo erectusa imieniem Wu-ho. Rysunek nie zatarł się pomimo gotowania. Na tym etapie powstawało wiele fragmentów i
ścinków mięsa. Nic nie mogło się zmarnować,
dzieci miały więc pełne ręce roboty z kluskami i pierożkami z gliny. Bo gotowane skwarki mięsa, to były najlepsze
smakołyki a była w nich jeszcze ich nauka i praca.
Bardzo duża skamieniała porcja mięsa, po lewej widoczne odcięcie paska mięsa do pieczenia, po lewej ubytek od lemiesza.
Widok porcji z boku, była odcinana wieloma cięciami od całości. Brązowe plamy, to ślady krwi.
Zbliżenie kolejnego przecięcia.
Etap 4 – dzielenie na
mniejsze porcje, wyodrębnienie dużych.
Nasz pra kucharz oceniał
wielkość porcji do gotowania, znał wydajność cieplną ogniska, swoje możliwości
oblepienia gliną, znał jej właściwości.
Nie mógł przygotować wielkiej ponad trzy kilowej porcji, bo i gotowała
by się zbyt długo i glina obrywała by się z oblepienia pod własnym
ciężarem. Przecież glina nie trzymała
się mokrego (świeżego) mięsa.
Przykładem jest wielka ok.4
kG porcja (karkówki?).
Można było podzielić ją na
dwie duże porcje a okrawki z kantów przeznaczyć na skwarki dla dzieci. I tak robił nasz przodek.
Ale na wstępie odcinał paski
mięsa do wypieczenia na kamieniu w ognisku.
A to dla zaspokojenie pierwszego głodu swego i swojej rodziny. Przygotowanie
mięsa do gotowania i oblepianie gliną trwało i trwało a głód trawił wnętrzności
i nie tylko.
Głód wzmagał WYOBRAŻENIE
smaków i zapachów gotowanego, wzmagał wyobrażenie poczucia sytości do
pełna. To działało na mózg, bo
przygotowanie posiłków to nic innego jak gra wstępna pobudzająca nasze zmysły
wzroku, smaku, zapachu a nawet słuchu.
Gra przygotowująca nasze gruczoły trawiące do prawdziwej …rozpusty.
W tej rozpuście nasz przodek
gustował nade wszystko. To był finał
wszelkich całodziennych, codziennych zmagań.
Czy to polowanie, czy zbieractwo, to prowadziło do przetworzenia
pozyskanych zdobyczy na łatwo przyswajalne, i co bardzo ważne, smaczne jadło.
Przetwórstwo żywności stało
się drugim elementem sztucznego środowiska naszego przodka. (Bo pierwszym było zastosowanie ognia.)
W naturze się tego nie robi. Chyba, że weźmiemy pod uwagę niektóre
gatunki owadów i ich kultury grzybów lub pleśni. Ale one nie wiedzą co, ani dlaczego to
robią. To przecież współżycie
(symbioza) gatunków.
Nasz przodek wiedział co robi
i wiedział, co go za to czeka. Do
ogrzewania, oświetlenia, walki i przetwarzania żywności zastosował ogień. Jako jedyne stworzenie na Ziemi
wykorzystywał naturalne zasoby energii.
Przetwarzał energię i
produkty dla własnych celów a to się nazywa CYWILIZACJA.
I to energia i żywność a
właściwie brak dostępu do nich, są dziś największym problemem ludzkości. Wiem, bo mnie też dotyczy ten problem.
(Znowu odezwał się
pacyfista-ewolucjonista.)
foto autor Roman
Wysocki
Konsultacja naukowa mgr. inż. Magdalena Ogórek.
26.05.2014 Bystrzyca Górna k.Wlenia
26.05.2014 Bystrzyca Górna k.Wlenia
Prawa autorskie zastrzeżone.
czarnyroman@hotmail.com