Translate

IV Sztuka - Ozdoby.



Ozdoby.
 fot.1. Fragment kolii krzemiennej.
Jak wszyscy, którym uczeni wmówili, że Homo erectus był dzikusem, też wierzyłem.  Nawet na początku tej książki odżegnywałem się od potrzeb estetycznych lub mistycznych i poglądów naszego przodka.  No bo na co mu to, skoro te nie były mu do niczego potrzebne. 
Nie znaczy to jednak, że z moich kartonów nie wystawały znaleziska wyrywające się w świat.  Ograniczyłem się tylko do pokazania krzemiennej kolii, wyrobu gotowego przysposobionego ku ozdobie.  Poglądy Czytelników ewoluują za moimi na stronach tej książki.  Wynajdując w działaniach naszego przodka sztukę i mistykę sięgnąłem w konsekwencji do ukrywanych przed oczami Czytelników ozdób.

I mam świadomość, że wstępuję na grząski grunt przygotowany przez uczonych.
A to dlatego, że opisują Homo erectusa jako osobę bez instynktu posiadania - własności i bez urzędowej hierarchii (bo ta naturalna hierarchia funkcjonuje w stadzie).  Niestety było inaczej, próbowałem to wyjaśniać na przykładzie oszczepów ale przekonam Was doszczętnie na przykładach ozdób.


fot. 2, 3.  Dwie strony płytki, elementu z wyrobionej, nie wypalanej i skamieniałej gliny.
Bo funkcją ozdób w grupie było wyróżnienie i zaznaczenie jednostki, pokazanie innym miejsca należnego tej osobie w grupie.  I to hierarchia wskazywała, że te ozdoby należały się jej z urzędu i były jej własnością, bez względu na to jakim sposobem je zdobyła - zrobiła, dostała, zawłaszczyła albo zdobyła na wrogu(?).
Summa sumarum, w grupie były jednostki szczególne; zasłużone, silniejsze lub mądrzejsze od innych członków grupy, które należało wyróżnić.
I to niekoniecznie na co dzień ale konieczne od święta (wydarzenia), a słowo święto pachnie mi obrzędami – poglądami, mistyką i symboliką rekwizytów. 
Opisany dalej naszyjnik, to ozdoba, symbolika godności zakładana i używana incydentalnie, bo nie wygodna na co dzień.
Znowu się narobiło i znowu świat (naukowy) wali się na głowę.

Com ukrywał, już się wyznaję.
Znana już Czytelnikom kolia krzemienna.  Prawdopodobnie pozyskiwana przez naszych przodków z końca Okresu IV, bo wykonana ze skrzemieniałych porcji tłuszczu.  Pozyskiwane, znajdowane pojedynczo przez naszych przodków, to były amulety o olbrzymiej mocy – wyróżniały (zdobiły) znalazcę lub były zawłaszczane.
Barwione nie wiadomo przez kogo, bo tego na Uniwersytecie Jagiellońskim nie udało się ustalić.  Nie udało się ustalić, kto pokrył korale barwnikiem białym i czerwonym, prawdopodobnie pochodzącym z glinek kaolinowych.  Takie występowały w okolicy.  Mógł to zrobić zarówno Homo erectus, Neandertalczyk jak i współcześni.  Barwione były w całości ale pozostały tylko resztki barwnika w otworach.  Piszę, że były znajdowane pojedynczo, bo odcienie czerwieni bardzo różnią się od siebie; od pomarańczowej (ciepłej) czerwieni, przez soczystą aż po różową.  Jeden wykonawca zabarwiłby jednym odcieniem wszystkie czerwone znaleziska.
W Okresie V, w drodze na południe i dalej na wschód nasi przodkowie byli prześladowani przez zamieszkującego tam Neandertalczyka.  Kolia w całości 17 szt., to trofeum Neandertalczyka na zabitych 17-tu naszych przodkach – mnie to też przeraziło.  Kolia wisiała na lampie przez lata, schowałem ją głęboko, daleko od oczu i złych myśli.
Znaleziony w okolicy zbiór świadczy o tym, że Neandertalczyk wyprawiał się naprzeciw naszym przodkom i doszedł aż tutaj, naprzeciw nadchodzącego lądolodu.  Dotarł tu za krzemieniami i fantami a skutki tych wypraw były dla Homo erectusa tragiczne.


fot. 4.  Koral (przęślik) wykonany z gliny; wyrobionej, nie wypalonej a skamieniałej.
Koral gliniany znalazłem w oderwaniu od siedlisk poszukując skamieniałych ślimaków jednotarczowych sprzed 400 mln. lat.  Te, w innych miejscach, miały corocznie swoje siedliska w okresie rozrodu i wymiany muszli na nową.  Nasz przodek też ich poszukiwał, bo pośród skrystalizowanych znajdował także skrzemieniałe ślimaki, materiał na narzędzia.  Wiem, bo w swoich zbiorach mam takie krzemienie.
Początkowo, przez lata przypuszczałem, że jest to przęślik choć jako przęślik miał za małą masę (ciężar). 
Przęślik, tłumaczę nie wiedzącym, to gruby pierścień z przewleczonym końcem nici i patykiem zatkniętym w otworze.  Służy do nawijania nici ze skręconych włókien, jako narzędzie i szpula zarazem.  Po skręceniu i nawinięciu kulistego kłębka patyk był wyjmowany a z kłębka można było odwijać kolejne odcinki nici np. do szycia, tkania i.t.p.
 fot. 5. Uff, udało mi się uratować.  Przerwałem mycie w odpowiednim momencie.
Przykład neolitycznego przęślika wykonanego z wyrobionej ale nie wypalonej gliny.  Pięęę ...kna bestia!
Znaleziska tego typu znałem już z Bródna Starego w Warszawie – kamienne przęśliki, importy z Rusi Halickiej.  Tu na polach znalazłem na miejscu, neolityczny przęślik z wyrobionej ale nie wypalonej gliny.  Wiem, że z nie wypalonej, bo w czasie czyszczenia w wodzie „pił” wodę i rozpuszczał się w palcach.  Ale zdążyłem go uratować, jest przepyszny.
Ostrzeżenie; wyroby młode – kilka do kilkunastu tysięcy lat – nawet z wyrobionej gliny ale nie wypalone, łatwo zniszczyć w wodzie, przyglądajcie się im uważnie przed oczyszczaniem.  Te wyroby jeszcze nie skamieniały.

Mając do czynienia ze skamieniałą gliną niewyrobioną na porcjach surowego mięsa i ze skamieniałą i wyrobioną gliną do oblepiania form do gotowania mięsa, jestem opatrzony i obeznany z materiałem.  Bo właśnie z wyrobionej a nie wypalonej gliny został zrobiony koral i też skamieniał (nie „pije” wody).
Był za cienki (lekki) na przęślik, bo też, kto by przypuszczał, żeby nasz przodek prządł czyli skręcał włókna na nici.
Koral albo przęślik? - oto jest pytanie, które musze przemycić do Waszych głów.
I nie wykpię się niczym, bo znalazłem powód do swoich niecnych przypuszczeń.
Podejmując z ziemi kamienie widzę jak poza zabrudzeniami ziemią porośnięte są porostami i korzeniami roślin.  Te wnikają w każdy otwór w każdą nawet najmniejszą szczelinę.  Obskrobując kolejne znalezisko nie poradziłem sobie z wystającymi frędzlami.


fot. 6, 7.  Miejsca wejść nici w materiał płytki glinianej, tuż pod powierzchnią ostatniej warstwy (spodu).
Poradziła sobie szczotka w czasie mycia w wodzie, niestety miało się okazać, że to były nici wystające z białej glinianej płytki.  Po umyciu i wysuszeniu okazało się, że z nici pozostały tylko mikroskopijne wzniesienia na płytce.
Ale ona jest w środku pomiędzy warstwami gliny!
Płytka wykonana jest z białej wyrobionej gliny, wysuszonej i skamieniałej z nawleczoną nicią w środku.
Ta płytka jest elementem ozdobnym, jednym z wielu elementów dużego naszyjnika.  Nić (skręcone włókno) została zagnieciona w glinie podczas formowania kolejnego elementu.  Nić nie mogła pozostać luźna, element przesuwając się po nici przerwałby glinę, z której był wykonany.


fot. 8.  Przebieg nici w środku zaznaczony linią (znacznikiem) .
Intrygujący jest materiał, z jakiego została wykonana, frędzle przepadły.  I nie wiem, czy to były włókna roślinne, czy runo zwierzęce.  Ale uczeni dobiorą się do niej w środku.
Naszyjnik składał się z wielu podobnych elementów różnej wielkości zawieszonych na stałe i w odstępach na nici.  Obecnie przebieg tej nici określa dokładnie miejsce tej płytki, tego elementu w całej kompozycji naszyjnika.  Logika nakazuje mi przypuszczać symetrię i uporządkowane wielkości kolejnych elementów w zbiorze.
fot. 9.  Opisanie elipsy naszyjnika, wg rozmieszczenia nici w płytce, kreska wskazuje środek symetrii i miejsce elementu centralnego.  Szersza elipsa przesuwa ten środek w lewo, daje większy odstęp.
Mogę tak przypuszczać na podstawie dotychczasowych znalezisk, Homo erectus pokazał swoje zdolności w rozdziale „Sztuka”.  Miał wszystko dobrze poukładane w głowie i talent w ręcach.  Myślał logicznie i estetycznie a działał konsekwentnie.  Trzymałem w dłoniach setki artefaktów; widziałem skuteczność i konsekwencję w realizacji zamierzonych celów osiąganych przez naszego przodka.  I zaczyna mnie to przerażać.

Koral mógł być zarówno koralem, jednym z wielu ku ozdobie, jak i przęślikiem do skręcania nici, bo jak widać, nici wyrabiał i stosował.  Aż strach pomyśleć, jaki dom mody go ubierał.  Dowiem się i pokażę, … jak znajdę ciuchy naszego przodka.  Pytania pozostawiam, bez odpowiedzi.  Co się nagłowicie, to Wasze i nikt Wam tego nie odbierze.

Jak już znam Homo erectusa,  a znam wystarczająco dobrze, mogę stwierdzić, że to wcale nie jest NIEMOŻLIWE.  Bo kolejna bzdura wynika z poprzedniej, czy nie tak?  Byłoby tak, gdyby nie znaleziska, które układają się w czasie i przestrzeni.  Zapełniają pustkę na osi czasu.  Pustkę, którą pozostawili uczeni popełniając grzech generalizacji i zaniechania.
Dla ułatwienia rozumienia tego, co piszę, proponuje uczonym przewleczenie osi czasu przez głowę.  Wszak do tego służą dziury w uszach.  Teraz mogą zacząć nawlekać kolejne artefakty ale tylko fotografie, znaleziska się nie zmieszczą. Mogą zacząć czytać moją książkę od początku a ze zrozumieniem.  Początek książki jest na dole strony w archiwum.

W tym wyjątkowym miejscu na Świecie, na Ziemi Niczyjej rozwinęła się Cywilizacja Homo erectus.
To była wielotysięczna, wielopokoleniowa i zorganizowana społeczność, na poziomie technicznym i intelektualnym wyższym od tych współczesnych, tych odkrywanych i nie odkrytych do końca.  A twórczość artystyczna jest tego najlepszym przykładem.

foto autor                                                        Roman Wysocki
16.11.2014 Bystrzyca Górna l.Wlenia.
Prawa autorskie zastrzeżone.