Ozdoby.
fot.1. Fragment kolii krzemiennej.
Jak wszyscy, którym uczeni
wmówili, że Homo erectus był dzikusem, też wierzyłem. Nawet na początku tej książki odżegnywałem
się od potrzeb estetycznych lub mistycznych i poglądów naszego przodka. No bo na co mu to, skoro te nie były mu do
niczego potrzebne.
Nie znaczy to jednak, że z
moich kartonów nie wystawały znaleziska wyrywające się w świat. Ograniczyłem się tylko do pokazania
krzemiennej kolii, wyrobu gotowego przysposobionego ku ozdobie. Poglądy Czytelników ewoluują za moimi na
stronach tej książki. Wynajdując w
działaniach naszego przodka sztukę i mistykę sięgnąłem w konsekwencji do
ukrywanych przed oczami Czytelników ozdób.
I mam świadomość, że wstępuję
na grząski grunt przygotowany przez uczonych.
A to dlatego, że opisują Homo
erectusa jako osobę bez instynktu posiadania - własności i bez urzędowej
hierarchii (bo ta naturalna hierarchia funkcjonuje w stadzie). Niestety było inaczej, próbowałem to
wyjaśniać na przykładzie oszczepów ale przekonam Was doszczętnie na przykładach
ozdób.
fot. 2, 3. Dwie strony płytki, elementu z wyrobionej, nie wypalanej i skamieniałej gliny.
Bo funkcją ozdób w grupie
było wyróżnienie i zaznaczenie jednostki, pokazanie innym miejsca należnego tej
osobie w grupie. I to hierarchia
wskazywała, że te ozdoby należały się jej z urzędu i były jej własnością, bez
względu na to jakim sposobem je zdobyła - zrobiła, dostała, zawłaszczyła albo
zdobyła na wrogu(?).
Summa sumarum, w grupie były
jednostki szczególne; zasłużone, silniejsze lub mądrzejsze od innych członków
grupy, które należało wyróżnić.
I to niekoniecznie na co
dzień ale konieczne od święta (wydarzenia), a słowo święto pachnie mi obrzędami
– poglądami, mistyką i symboliką rekwizytów.
Opisany dalej naszyjnik, to
ozdoba, symbolika godności zakładana i używana incydentalnie, bo nie wygodna na
co dzień.
Znowu się narobiło i znowu świat
(naukowy) wali się na głowę.
Com ukrywał, już się wyznaję.
Znana już Czytelnikom kolia
krzemienna. Prawdopodobnie pozyskiwana
przez naszych przodków z końca Okresu IV, bo wykonana ze skrzemieniałych porcji
tłuszczu. Pozyskiwane, znajdowane
pojedynczo przez naszych przodków, to były amulety o olbrzymiej mocy –
wyróżniały (zdobiły) znalazcę lub były zawłaszczane.
Barwione nie wiadomo przez
kogo, bo tego na Uniwersytecie Jagiellońskim nie udało się ustalić. Nie udało się ustalić, kto pokrył korale
barwnikiem białym i czerwonym, prawdopodobnie pochodzącym z glinek
kaolinowych. Takie występowały w
okolicy. Mógł to zrobić zarówno Homo
erectus, Neandertalczyk jak i współcześni.
Barwione były w całości ale pozostały tylko resztki barwnika w otworach. Piszę, że były znajdowane pojedynczo, bo
odcienie czerwieni bardzo różnią się od siebie; od pomarańczowej (ciepłej)
czerwieni, przez soczystą aż po różową.
Jeden wykonawca zabarwiłby jednym odcieniem wszystkie czerwone znaleziska.
W Okresie V, w drodze na
południe i dalej na wschód nasi przodkowie byli prześladowani przez
zamieszkującego tam Neandertalczyka.
Kolia w całości 17 szt., to trofeum Neandertalczyka na zabitych 17-tu
naszych przodkach – mnie to też przeraziło.
Kolia wisiała na lampie przez lata, schowałem ją głęboko, daleko od oczu
i złych myśli.
Znaleziony w okolicy zbiór
świadczy o tym, że Neandertalczyk wyprawiał się naprzeciw naszym przodkom i
doszedł aż tutaj, naprzeciw nadchodzącego lądolodu. Dotarł tu za krzemieniami i fantami a skutki tych
wypraw były dla Homo erectusa tragiczne.
fot. 4. Koral (przęślik) wykonany z gliny; wyrobionej, nie wypalonej a skamieniałej.
Koral gliniany znalazłem w
oderwaniu od siedlisk poszukując skamieniałych ślimaków jednotarczowych sprzed
400 mln. lat. Te, w innych miejscach,
miały corocznie swoje siedliska w okresie rozrodu i wymiany muszli na nową. Nasz przodek też ich poszukiwał, bo pośród
skrystalizowanych znajdował także skrzemieniałe ślimaki, materiał na narzędzia. Wiem, bo w swoich zbiorach mam takie
krzemienie.
Początkowo, przez lata
przypuszczałem, że jest to przęślik choć jako przęślik miał za małą masę
(ciężar).
Przęślik, tłumaczę nie
wiedzącym, to gruby pierścień z przewleczonym końcem nici i patykiem zatkniętym
w otworze. Służy do nawijania nici ze
skręconych włókien, jako narzędzie i szpula zarazem. Po skręceniu i nawinięciu kulistego kłębka
patyk był wyjmowany a z kłębka można było odwijać kolejne odcinki nici np. do
szycia, tkania i.t.p.
fot. 5. Uff, udało mi się uratować. Przerwałem mycie w odpowiednim momencie.
Przykład neolitycznego przęślika wykonanego z wyrobionej ale nie wypalonej gliny. Pięęę ...kna bestia!
Znaleziska tego typu znałem
już z Bródna Starego w Warszawie – kamienne przęśliki, importy z Rusi Halickiej. Tu na polach znalazłem na miejscu,
neolityczny przęślik z wyrobionej ale nie wypalonej gliny. Wiem, że z nie wypalonej, bo w czasie
czyszczenia w wodzie „pił” wodę i rozpuszczał się w palcach. Ale zdążyłem go uratować, jest przepyszny.
Ostrzeżenie; wyroby młode –
kilka do kilkunastu tysięcy lat – nawet z wyrobionej gliny ale nie wypalone,
łatwo zniszczyć w wodzie, przyglądajcie się im uważnie przed
oczyszczaniem. Te wyroby jeszcze nie
skamieniały.
Mając do czynienia ze
skamieniałą gliną niewyrobioną na porcjach surowego mięsa i ze skamieniałą i
wyrobioną gliną do oblepiania form do gotowania mięsa, jestem opatrzony i
obeznany z materiałem. Bo właśnie z
wyrobionej a nie wypalonej gliny został zrobiony koral i też skamieniał (nie
„pije” wody).
Był za cienki (lekki) na
przęślik, bo też, kto by przypuszczał, żeby nasz przodek prządł czyli skręcał
włókna na nici.
Koral albo przęślik? - oto
jest pytanie, które musze przemycić do Waszych głów.
I nie wykpię się niczym, bo
znalazłem powód do swoich niecnych przypuszczeń.
Podejmując z ziemi kamienie
widzę jak poza zabrudzeniami ziemią porośnięte są porostami i korzeniami
roślin. Te wnikają w każdy otwór w każdą
nawet najmniejszą szczelinę. Obskrobując
kolejne znalezisko nie poradziłem sobie z wystającymi frędzlami.
fot. 6, 7. Miejsca wejść nici w materiał płytki glinianej, tuż pod powierzchnią ostatniej warstwy (spodu).
Poradziła sobie szczotka w
czasie mycia w wodzie, niestety miało się okazać, że to były nici wystające z białej
glinianej płytki. Po umyciu i wysuszeniu
okazało się, że z nici pozostały tylko mikroskopijne wzniesienia na płytce.
Ale ona jest w środku
pomiędzy warstwami gliny!
Płytka wykonana jest z białej
wyrobionej gliny, wysuszonej i skamieniałej z nawleczoną nicią w środku.
Ta płytka jest elementem
ozdobnym, jednym z wielu elementów dużego naszyjnika. Nić (skręcone włókno) została zagnieciona w
glinie podczas formowania kolejnego elementu.
Nić nie mogła pozostać luźna, element przesuwając się po nici przerwałby
glinę, z której był wykonany.
fot. 8. Przebieg nici w środku zaznaczony linią (znacznikiem) .
Intrygujący jest materiał, z
jakiego została wykonana, frędzle przepadły.
I nie wiem, czy to były włókna roślinne, czy runo zwierzęce. Ale uczeni dobiorą się do niej w środku.
Naszyjnik składał się z wielu
podobnych elementów różnej wielkości zawieszonych na stałe i w odstępach na
nici. Obecnie przebieg tej nici określa
dokładnie miejsce tej płytki, tego elementu w całej kompozycji naszyjnika. Logika nakazuje mi przypuszczać symetrię i
uporządkowane wielkości kolejnych elementów w zbiorze.
fot. 9. Opisanie elipsy naszyjnika, wg rozmieszczenia nici w płytce, kreska wskazuje środek symetrii i miejsce elementu centralnego. Szersza elipsa przesuwa ten środek w lewo, daje większy odstęp.
Mogę tak przypuszczać na
podstawie dotychczasowych znalezisk, Homo erectus pokazał swoje
zdolności w rozdziale „Sztuka”. Miał
wszystko dobrze poukładane w głowie i talent w ręcach. Myślał logicznie i estetycznie a działał
konsekwentnie. Trzymałem w dłoniach
setki artefaktów; widziałem skuteczność i konsekwencję w realizacji
zamierzonych celów osiąganych przez naszego przodka. I zaczyna mnie to przerażać.
Koral mógł być zarówno
koralem, jednym z wielu ku ozdobie, jak i przęślikiem do skręcania nici, bo jak
widać, nici wyrabiał i stosował. Aż
strach pomyśleć, jaki dom mody go ubierał.
Dowiem się i pokażę, … jak znajdę ciuchy naszego przodka. Pytania pozostawiam, bez odpowiedzi. Co się nagłowicie, to Wasze i nikt Wam tego
nie odbierze.
Jak już znam Homo erectusa,
a znam wystarczająco dobrze, mogę stwierdzić,
że to wcale nie jest NIEMOŻLIWE. Bo
kolejna bzdura wynika z poprzedniej, czy nie tak? Byłoby tak, gdyby nie znaleziska, które
układają się w czasie i przestrzeni.
Zapełniają pustkę na osi czasu.
Pustkę, którą pozostawili uczeni popełniając grzech generalizacji i
zaniechania.
Dla ułatwienia rozumienia
tego, co piszę, proponuje uczonym przewleczenie osi czasu przez głowę. Wszak do tego służą dziury w uszach. Teraz mogą zacząć nawlekać kolejne artefakty
ale tylko fotografie, znaleziska się nie zmieszczą. Mogą zacząć czytać moją
książkę od początku a ze zrozumieniem.
Początek książki jest na dole strony w archiwum.
W tym wyjątkowym miejscu na
Świecie, na Ziemi Niczyjej rozwinęła się Cywilizacja Homo erectus.
To była wielotysięczna,
wielopokoleniowa i zorganizowana społeczność, na poziomie technicznym i
intelektualnym wyższym od tych współczesnych, tych odkrywanych i nie odkrytych
do końca. A twórczość artystyczna jest
tego najlepszym przykładem.
foto autor Roman Wysocki
16.11.2014 Bystrzyca Górna l.Wlenia.
Prawa autorskie zastrzeżone.