Okres IV z użyciem ognia, 1 mln.-400 tys. lat p.u.
To nie przypadek, to praktyczny układ mechaniczny!
Wstępując na pole uprawne –
na kolejne obozowisko – musiałem założyć, że wszystko, co znajduję, to
przedmioty dotyczące Homo erectusa i
do mnie należała selekcja, wstępna interpretacja znalezisk i odrzucanie
kamieni, które znalazły się tam później w warstwach współczesnych humusu (ziemi
uprawnej). Tym bardziej, że nie obyło
się bez odłamków pobliskiej skały i otoczaków transportowanych przez lądolód.
Przyszło mi zbierać kamienie
– artefakty, które pozostały po naszym przodku, a które były poza
zainteresowaniem uczonych – ich interesowały dotychczas tylko szczątki i ostre
narzędzia kamienne. Mnie było dane
znajdować skamieniałe pożywienie, owoce i narzędzia do ich przetwarzania.
Skamieniały miąższ owocu nacinany wielokrotnie odłupkiem do obierania łupiny, obrany bez zgniatania.
Oczywiście, były też sposoby
prostsze ale stosowane incydentalnie np. przez dzieci. Bywało, że odrywały łupinę paznokciami,
zrywały zębami lub próbowały nacinać i palcami odrywać ją, aby dostać się do
miąższu lub nasion i daję na to przykłady w fotografiach.
Piszę tu o technologii czyli o
tym, co dzisiaj nazywamy technologią żywności, a co było przez Homo erectusa stosowane a wyniki
przewidywalne.
Bo na technologię żywności
składa się:
- zbiór owoców,
- obieranie owoców z łupiny, pozyskiwanie
z nich pożądanych składników, obróbka ręczna lub mechaniczna z użyciem narzędzi
i tu pozyskany miąższ, sok,
- obróbka wstępna,
rozdrabnianie miąższu owoców, ścieranie korzeni i bulw na papkę,
- obróbka wstępna, mieszanie
przygotowanych składników w odpowiednich proporcjach,
- wyrabianie ciasta,
- formowanie kształtu do
obróbki cieplnej dla otrzymania powtarzalnego kształtu wyrobu gotowego,
- obróbka cieplna; gotowanie
lub pieczenie.
I to wszystko nie wykluczało
tego, że nasz przodek i jego dzieci spożywały owoce i rośliny (liście) na
surowo ale dotyczy to tylko tych nadających się do spożycia. Podglądając dietę wieku roślinożerców,
próbując tego samego, przekonywał się, że nie jest do niej przystosowany. My dziś wiemy o białkach i cukrach
roślinnych nieprzyswajalnych przez człowieka, niektórych wręcz trujących. Skąd przyszło mu do głowy, żeby użyć ognia
(temperatury) do zmiany ich właściwości?
Skąd wiedział, że obróbka termiczna pozwoli mu je spożywać?
Miał już w głowie procesy
cieplne zachodzące w mięsie, on nad tymi procesami panował i nic nie stało na
przeszkodzie, aby spróbować z surowcami roślinnymi.
Zbiór owoców dotyczył tylko
owoców świeżych dojrzałych w pełni swych własności odżywczych i walorów
smakowych. I nasz przodek znający
dżunglę, sawanny i mokradła wiedział, gdzie i kiedy można je zbierać.
Różne formy i gatunki owoców
czy korzeni, każdy z osobna wymagały innych czynności i narzędzi już w
przygotowaniu, i na to zwracałem uwagę opisując znajdowane owoce;
- korzenie obierane z łupiny
(warstwy zewnętrznej) i bulwy obdzierane lub nie a następnie, na tarce ścierane
na papkę,
- owoce obierane z łupiny,
usuwane nasiona a następnie pozyskany miąższ był miażdżony na papkę tłuczkami i
rozcieraczami, zdarzało się też ścieranie na tarce owoców na papkę,
- kukurydza, jedyne
rozpoznane zboże, ziarno oderwane od kolby (bez suszenia!) było tłuczone i gniecione
na papkę tłuczkami i rozcieraczami.
- inne nie rozpoznane ziarna
(kasze?) lub drobne nasiona stosowane w całości, bez suszenia i przeróbki.
W czasie wyprawy zauważyłem w
głębokiej bruździe duży płaski kamień i duży kamień okrągły, obydwa obok
siebie. Intuicyjnie skojarzyłem jeden
z drugim, ustawiłem płaski równolegle płaszczyzną do podłoża i postawiłem na
nim kamienną kulę. Zrobiłem zdjęcie.
To samo się prosiło – był w
tym jakiś związek logiczny, którego wcale się nie spodziewałem – przecież nic
nie wiedziałem jeszcze o owocach i plackach, o tym dowiadywałem się w ciągu
następnych dni. Później też miało się
okazać, że ten związek jest bardziej skomplikowany niż mogłem wtedy
przypuszczać.
Skamieniały spłaszczony owoc (chlebowca?). Zielony kolor to fragmenty popękanej łupiny.
Ten sam owoc z drugiej strony, na łupinie widoczne ślady krwi.
To znaczy, że wyrób wypieków odbywał się w tym samym czasie, co przygotowanie mięsa lub na tej samej płycie kamiennej, tymi samymi rękoma.
Widok tego kamienia z boku, obrany z łupiny na obwodzie, widoczny miąższ.
Drugi skamieniały i spłaszczony owoc, przecięty na obwodzie i w poprzek odłupkiem do oddzierania łupiny.
Ten sam owoc z drugiej strony, też nacięty odłupkiem po obwodzie.
Ten sam skamieniały i spłaszczony owoc z boku. Cięcia odłupkiem na obwodzie u góry i na dole, przecięty pasek na obwodzie. Cięcie na dole wykonane było przed spłaszczeniem - wypływ miąższu.
I trzeci skamieniały, obrany z łupiny i oszlifowany przez lądolód owoc, tej samej grubości (z tej samej prasy?). Widoczne zatarte ślady krwi.
Jak zawsze najwięcej odkryć dokonuje się w misce z wodą podczas preparowania znalezisk. W nich to znalazłem owoc w zielonej łupinie, spłaszczony a na obwodzie łupina popękana. I następny spłaszczony a łupina nacięta na obwodzie płaszczyzn górnej i dolnej. Pozostały pasek łupiny przecięty na krzyż. Tak to Homo erectus dostawał się do miąższu i aby pozbyć się nasion lub gniazd nasiennych. Wreszcie trzeci kamień spłaszczony z ubytkiem na obwodzie ale już bez łupiny. Te kamienie zwróciły moją uwagę, były płaskie i o tej samej grubości. Poprzednio identyfikowałem owoce w kształcie kuli lub jaja w wielkościach od jaja kurzego do wielkości dwóch złożonych pięści. I nie były to otoczaki, jeśli były gładkie, bo była na nich widoczna łupina. Jeśli były chropowate, to był to widoczny miąższ. Zaznaczam dla nie czytających kamieni, że otoczaki są oszlifowane.
Te przedmioty odczytywałem
jako produkty (owoce) do przeróbki ale te trzy o równej grubości podpowiadały
mi powtarzalność a to mogło oznaczać technologię.
Bo owoc ułożony na płaskim
kamieniu i uderzony od góry drugim czy to kulistym, czy płaskim kamieniem,
byłby zbierany po pobliskich krzakach.
Aby zmiażdżony owoc utrzymać
na kamieniu podczas uderzenia i uzyskać powtarzalny wymiar, trzeba było użyć
jeszcze jednego płaskiego kamienia, płyty kamiennej.
Trzeba było użyć prasy, bo
układ ;
- duży kamień od dołu czyli
na ziemi,
- owoc na kamieniu,
- płyta kamienna
przytrzymująca owoc od góry,
- duży kulisty kamień do
uderzenia w płytę,
to przecież prasa do
gniecenia owoców a wyniki powtarzalne i pozostają na kamieniu.
I tu mogę posłużyć się
prostym przykładem. Chcąc maksymalnie
wykorzystać właściwości smakowe czosnku układamy obrany z łupinek ząbek czosnku
na desce do krojenia. Przykładamy go z
góry szerokim nożem (na płask a nie inaczej!) i silnym uderzeniem w nóż
rozgniatamy ząbek na miazgę. Resztę
robi za nas temperatura w zupie lub pieczeni.
To też obrazuje przedstawiony układ mechaniczny. To proste, bo i prasa jest prosta.
Obieranie owoców z twardych
łupin odbywało się także przez nacinanie odłupkiem po obwodzie owoców dużych a
cięciami na krzyż owoców małych.
Po nacięciu wystarczyło
podważenie łupiny od krawędzi przecięć i odciąganie łupiny od miąższu.
Skamieniały obrany ze skóry (odłupkiem) korzeń (manioku?) u góry i bulwa wyszorowana.
Mniej fatygujące było
przygotowanie bulw i korzeni. Te które
udawało się naszemu przodkowi umyć w wodzie wiązką trawy pozostawiał w warstwie
zewnętrznej do dalszej obróbki. Ja też
tak robię, co się da z warzyw, to szczotkuję w wodzie, przecież jestem
mężczyzną gotującą. Brudne i porowate na powierzchni zewnętrznej
(maniok) były obierał odłupkiem (strugał ze skóry).
Owoce i korzenie obrane -
tłuczki w dłoń, będziemy się taplać...
Foto autor Roman
Wysocki
Konsultacja naukowa mgr.inż.
Magdalena Ogórek (dietetyk).
29.06.2014 Bystrzyca Górna
k.Wlenia.
Prawa autorskie zastrzeżone.